Niebezpieczne wulgaryzmy

b_240_0_16777215_00_images_numery_5_184_2010_ok.jpg

Tomasz Korpysz

 

Wulgaryzmy, czyli słowa o ordynarnej, nieprzyzwoitej, obraźliwej treści pełnią przede wszystkim funkcję ekspresywną, tzn. służą wyrażaniu negatywnych emocji, rozładowywaniu napięcia psychicznego. Na sytuacje silnego zdenerwowania, zaskoczenia, zagrożenia i lęku wiele osób spontanicznie reaguje użyciem wulgarnego wykrzyknika. Rzecz jasna, takie zachowanie językowe stanowi rodzaj naruszenia normy, ale ze wszystkich sposobów używania wulgaryzmów ten jest najłatwiej wytłumaczalny i najmniej rażący. Odbiorca zwykle składa wszystko na karb niekomfortowej sytuacji, uznaje, że jego rozmówca nie zapanował nad emocjami i nie potrafił kontrolować swojego języka, a więc użył wulgaryzmu nie w pełni świadomie.

Zdecydowanie bardziej negatywnie należy ustosunkować się do wulgaryzmów używanych świadomie. Niekiedy wiążą się one z chęcią wpłynięcia na odbiorcę (funkcja impresywna). Używane są, m.in. po to, by spotęgować intensywność, wyrazistość wypowiedzi (zwłaszcza, gdy ma ona charakter polecenia), pokazać wyższość i przewagę nadawcy, a także, by obrazić odbiorcę lub wyprowadzić go z równowagi, sprowokować do określonych zachowań. W takich przypadkach wulgaryzmy są rodzajem broni skierowanej przeciwko rozmówcy, a ich używanie wynika z przemyślanej strategii. Niewątpliwie nieetycznej i w świadomych użytkownikach języka wywołującej jednoznaczną dezaprobatę.

Współcześnie wulgaryzmy coraz częściej pełnią jeszcze inną funkcję – perswazyjną. W tym przypadku również chodzi o wpłynięcie na odbiorcę, ale celem jest nie tyle sprowokowanie zachowań, ile raczej wywołanie u odbiorcy określonych wrażeń. Wulgaryzmy używane są, m.in. po to, by przełamać konwencję oficjalności, zaznaczyć swoją niezależność i dystans wobec tego, co oficjalne, stwarzać wizerunek osoby silnej, a jednocześnie zwyczajnej i wreszcie – by identyfikować się z odbiorcami, budować z nimi swego rodzaju kulturową wspólnotę. Świadome używanie wulgaryzmów, np. przez polityków czy tzw. celebrytów niekiedy ma w takich przypadkach charakter manipulacji. Osoby znane kreują swój fałszywy wizerunek, by przypodobać się przeciętnym odbiorcom, zwłaszcza ludziom młodym, by wkupić się w ich łaski, a przez to osiągnąć zamierzone cele (władzę, popularność, pieniądze itp.). Z oczywistych względów taką postawę należy oceniać jednoznacznie krytycznie.

Sprzeciwiać trzeba się też jeszcze innej funkcji wulgaryzmów – tzw. funkcji fatycznej, to znaczy używaniu ich jako swego rodzaju przerywników czy wręcz „wypełniaczy” wypowiedzi, wyrazów podtrzymujących rozmowę. Wiąże się to z zanikiem świadomości ich pierwotnego znaczenia oraz ogólnie z zanikiem poczucia stosowności i niestosowności zachowań językowych. Zjawisko to jest bardzo groźne, ponieważ słowa jeszcze niedawno uznawane za nie do przyjęcia w oficjalnych wypowiedziach tracą swoje nacechowanie i następuje ich włączenie do codziennego słownika. W konsekwencji coraz częściej bez skrępowania używa się ich, np. w mediach. Pojawiają się one przy tym nie tylko w ustach gości, lecz także dziennikarzy. To z kolei sprawia, że przeciętni odbiorcy, a zwłaszcza dzieci i młodzież, uznają taki styl wypowiedzi za zupełnie naturalny lub nawet pożądany. Działa tu zasada naśladownictwa – skoro znana osoba w telewizji używa wulgaryzmów, to znaczy że można tak robić, a może nawet trzeba, by móc stać się sławnym jak ona.

Wulgaryzacja współczesnego języka polskiego jest faktem. Całkowite wyeliminowanie wyrazów i wyrażeń wulgarnych z polszczyzny wydaje się niemożliwe. Nie znaczy to jednak, że trzeba przyjąć wobec tego zjawiska postawę obojętną i bierną. Przeciwnie, wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, należy dawać wyraz swojej niezgodzie na obecność wulgaryzmów w przestrzeni publicznej i dbać w tym zakresie zwłaszcza o język dzieci i młodzieży. Należy też samemu przeciwstawiać się ogólnym tendencjom i unikać wulgaryzmów, mając i tę świadomość, że szacunek dla języka, umiejętność poprawnego i pięknego posługiwania się nim, świadczą także o naszej postawie patriotycznej.