Chronić macierzyństwo

Papież Jan Paweł II podczas pierwszego spotkania naszej grupy powiedział –„potrzebujemy was, nie przestawajcie robić tego, co robicie, miejcie odwagę”. Między innymi pod wpływem tego spotkania powstała Fundacja MaterCare.

 

Chronić macierzyństwo

Z prof. Robertem Walley’em– dyrektorem wykonawczym MaterCare International,emerytowanym profesorem Memorial University of Newfoundland w Kanadzie, doradcą wielu rządów w problematyce zdrowotnej matek, z 40-letnim stażem pracy w krajach rozwijających się – rozmawia lek. Ewa Maria Prokop, prezes zarządu Fundacji MaterCarePolska.

 

W jaki sposób rozumie Pan, jako Profesor położnictwa i ginekologii, szczególną misję matek w świecie?

– Dzięki drodze, którą każdy z nas przechodził, a która wiąże się z początkiem życia każdego człowieka, możemy głębiej rozumieć posłannictwo, które jest udziałem przede wszystkim matek, ale i lekarzy położników i położnych, wszystkich osób, które zajmują się matkami i ich dziećmi. Każdy z nas (tak jak i niegdyś sam Chrystus) rozwijał się przed urodzeniem dzięki organizmowi matki. Najbardziej intymny związek Boga z człowiekiem miał miejsce poprzez macierzyństwo Maryi, które było zapoczątkowane Jejfiat – „niech mi się stanie według Twego słowa”. Mam wrażenie, że każda matka przez swoje macierzyństwo nawiązuje bliską relację z Panem Bogiem. Gdy traci swoje dziecko, przeżywa ogromny ból, sądzę, że cierpi w podobny sposób, jak Maryja pod krzyżem.

 

Matka mówiąc swoje fiat, przyjmuje nowe życie. Czy lekarz powinien w każdej sytuacji bronić życia jej dziecka?

– Kiedy zaczynałem pracę jako położnik wszyscy uczyliśmy się z książki „Położnictwo” Williamsa, w której określone było jednoznacznie, iż płód jest pacjentem, mającym swoje prawa i przywileje. Dopiero zaczynano wówczas pracę z ultrasonografem, podejmowano pierwsze próby transfuzji dopłodowych (czyli przetaczania krwi dziecku w łonie matki) czy amniocentezy (nakłuwania pęcherza płodowego). Teraz mamy już możliwość sprawnego leczenia małego pacjenta, nawet kiedy jest jeszcze w łonie matki. Możemy obserwować jego adaptację do świata, zarówno podczas ciąży, jak i podczas porodu. Natomiast kiedy kończyłem swoje szkolenie w Wielkiej Brytanii, zaczęło zmieniać się prawo. Stawiono pytanie, dlaczego nie miałoby być dozwolone w pewnych stadiach rozwoju, zgodnie z wolą matki, unicestwianie naszego drugiego pacjenta. Nie mogłem zgodzić się z takim podejściem do spraw życia i przeprowadziłem się z rodziną do Kanady, gdzie otrzymałem możliwość pracy zgodnie z własnym sumieniem.

 

Jak dużym problem na świecie jest związana z ciążą umieralność, zarówno dzieci, jak i matek?

– Każdego roku dochodzi do około 200 milionów ciąż, z czego 30-50 milionów zostaje sztucznie przerwanych. Są to źródła Światowej Organizacji Zdrowia, ale dokładne statystyki nie są znane. Niestety giną dzieci i giną matki. Czasopismo medyczne „Lancet” w 2009 roku opublikowało dokładniejsze badania dotyczące umieralności okołoporodowej. Okazuje się, że każdego roku dochodzi do 330 tysięcy zgonów matek, głównie w Afryce Subsaharyjskiej. Kiedy ginie matka, ginie również dziecko. Jest to jeden ze wskaźników, który w sposób zasadniczy określa różnicę pomiędzy krajami rozwijającymi się a rozwiniętymi.

 

Okazuje się, że opieka położnicza w wielu miejscach na świecie pozostawia wiele do życzenia. Czy można by wyodrębnić główne przyczyny zgonów matek?

– Znamy te przyczyny od kilkudziesięciu lat i w krajach rozwiniętych radzimy sobie z nimi bardzo dobrze. Osobiście w Kanadzie nigdy nie byłem świadkiem bezpośredniego zgonu położniczego, natomiast zupełnie inaczej sytuacja wygląda w krajach rozwijających się. W marcu tego roku Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała główne przyczyny zgonów okołoporodowych matek. Matki giną z powodu krwotoku (25%), infekcji (12%), braku postępu porodu (8%), anemii (12%) czy nadciśnienia (12%). Dochodzą do tego przyczyny niebezpośrednie, takie jak malaria, czy HIV (9%). Kolejnym problemem są powikłania po poronieniu samoistnym i aborcji (13%). Razem przyczyny te stanowią 91%, przy czym należy zwrócić uwagę na fakt, że są to przyczyny odwracalne, to znaczy takie, które mogłyby być wyeliminowane poprzez odpowiednie leczenie. Dlatego właśnie podstawowe położnictwo nazywamy – „rozwiązaniem 91%”, ponieważ dzięki tej dziedzinie medycyny aż w 91% możemy zapobiec stanom zagrożenia życia.

 

Położnictwo w krajach rozwijających się jest na zupełnie innym poziomie niż w Europie lub Kanadzie.

– Oczywiście, i tu sięgnę po przykład. W 1981 r. po raz pierwszy miałem kontakt z problemem umieralności okołoporodowej w Nigerii. Pracowałem tam wówczas z irlandzką lekarką i jednocześnie siostrą zakonną –Anną Ward, która przepracowała w krajach rozwijających się 35 lat. To była twarda kobieta, która doświadczyła wiele w życiu. Przeżyła wojnę domową, wiedziała bardzo dobrze, czym jest praca bez niezbędnego sprzętu. Któregoś wieczoru cały zespół został wezwany do oddziału położniczego dla nagłych przypadków. Przywieziono ciężarną pacjentkę w terminie porodu, w stanie agonalnym, o nieznanej przyczynie. Zostałem poproszony o założenie wkłucia dożylnego, natomiast siostra słuchała tętna dziecka. Podczas zakładania igły, kobieta zmarła. Gdyby były możliwości, można byłoby zrobić pośmiertne cięcie cesarskie. Niestety, nie było sprzętu, dziecko jeszcze chwilę się ruszało, ale po chwili zmarło. Anna Ward płakała i mówiła sama do siebie „nie ważne, co matka zrobiła w przeszłości, jakie było jej życie, jeśli oddaje życie za dziecko, pójdzie prosto do nieba”.

 

Gdy umiera kobieta, umiera najczęściej również jej dziecko...

– Tak, oto kolejne dramatyczne wydarzenie, którego byłem świadkiem. Wiejska, prosta przychodnia. Matka urodziła w niej zdrowe dziecko, ale łożysko długo nie mogło się urodzić. Niewyszkolony właściciel ośrodka zdrowia nacisnął brzuch z całej siły tak, że macica wyszła na zewnątrz. Udało się w szpitalu wprowadzić macicę do środka, pacjentka otrzymała odpowiednie leczenie i przeżyła. Natomiast dziecko, które urodziło się zdrowe zmarło, ponieważ matka nie miała pokarmu ze względu na znaczną utratę krwi i wstrząs, którego doznała. Sztuczny pokarm nie był tam dostępny.

 

Dużym problemem w Afryce są, jak słyszałam, przetoki położnicze.

– Współpracowałem przez wiele lat ze szpitalami zajmującymi się przetokami położniczymi. Pacjentki, które cierpią z powodu przetok położniczych, czyli połączenia pochwy z odbytnicą i pęcherzem moczowym w niekontrolowany sposób oddają kał i mocz. Zapach odchodów odstrasza od nich ludzi, przez co kobiety te są wykluczane ze swoich społeczeństw. Przesąd mówi, że jest to kara za niewierność mężowi. Jedna z pacjentek szła 3 dni, by dostać się do szpitala. Wychodząc ze szpitala miała świadomość, że otrzymała nowe życie. Nie tylko dlatego, że naprawiono jej przetokę, ale również dlatego, że otrzymała to, co kobiety lubią najbardziej –piękną, nową sukienkę. Skupiamy się bowiem też na tym, by przywracać, i poprzez takie proste gesty, zarówno pacjentkom, jak i ich dzieciom, utraconą godność.

 

Wnioski nasuwają się same, trzeba ze wszelkich sił starać się, aby w krajach rozwijających była lepsza opieka nad matką i dzieckiem w okresie porodu.

– Niestety, międzynarodowe organizacje pomocowe nie słuchają tego, co mówią specjaliści na temat podstawowej opieki położniczej. Nie przyjmują do wiadomości, że koniecznością jest rozbudowanie systemu tej opieki w krajach najbiedniejszych. To tam kobiety, oprócz problemów, takich jak niedożywienie, doświadczanie skutków wojny, brak podstawowych środków higienicznych, zmagają się również z zagrożeniem życia podczas ciąży, porodu i połogu. Najczęściej do zgonów matek dochodzi w środowisku wiejskim. Gdy dojdzie do krwotoku poporodowego, konieczne jest wyłyżeczkowanie jamy macicy, podanie leków czy przetoczenie krwi, a często jest tak, że nie ma w pobliżu nikogo, kto mógłby pomóc kobiecie. Umiera więc ona bez możliwości uzyskania pomocy. W przypadku braku postępu porodu, który może trwać kilka dni, pacjentka często nie ma możliwości udania się do szpitala (nawet jeśli taki jest w pobliżu), ponieważ nie ma dróg ani środków transportu, nie ma może więc uzyskać specjalistycznej pomocy. (Dodatkowo musi zapytać męża o zgodę i otrzymać od niego pieniądze).

 

Dlaczego tak się dzieje?

– Brakuje politycznej woli, żeby walczyć z tym problemem. Stawia się w krajach trzeciego świata na aborcję i antykoncepcję, jako na rozwiązanie problemów demograficznych. Nie chroni się natomiast kobiet wypełniających swoje macierzyńskie powołanie. Można więc mówić o dwóch sposobach, w jakich przejawia się przemoc w stosunku do drugiej osoby. Pierwszy – poprzez działanie, czyli przemoc fizyczną, np. gwałt, drugi to karygodne zaniedbanie, czyli niepodjęcie czynu, który mógłby uratować życie ludzkie. Nasze grzech zaniedbania wyznajemy podczas każdej Mszy świętej.

 

Aby pokazać drogę wyjścia z tej dramatycznej sytuacji, dotyjkającej tak ogromnych rzesz kobiet, została stworzona Fundacja MaterCare, której Pan od lat przewodniczy.

– Tak, staramy się  pomagać kobietom w różnorodny sposób. Sięgnę po przykład. W maju tego roku został w Isiolo, w Kenii, otwarty szpital. Wstęgę przeciął prezydent Kenii Mwai Kibaki, a pobłogosławił tę palcówkę miejscowy arcybiskup. Kenia to region o niezmiernie ciężkich warunkach klimatycznych, brakuje tu dróg i bardzo często dochodzi do suszy. Teren jest zamieszkały przez ludność z plemienia Tamburu i Turkana. Projekt szpitala powstał jako odzew na prośbę miejscowego biskupa o zorganizowanie opieki zdrowotnej w jego diecezji. Zamiast zaczynać od budowy wielkiego szpitala, zaczęliśmy organizować pomoc od objęcia lekarską pieką wiosek. Przychodnie mają przechwytywać łatwiejsze przypadki, natomiast poważniejsze mają być przekazywane szpitalom. Zadaniem karetek pogotowia ma być łączność pomiędzy chorym, przychodniami a szpitalem.

 

Oprócz budynków niezbędny jest jednak personel.

– Stawiamy na wolontariuszy medycznych oraz na szkolenie akuszerek. Często są to kobiety, które nie potrafią czytać ani pisać, ale są bardzo inteligentne i posiadają doświadczenie w zakresie położnictwa. Pochodzą z różnych plemion, wyznają różne religie, jednak jednoczy je wspólna sprawa – pomoc matkom. Mówią: „Jesteśmy razem, kiedy walczymy o zdrowie matek”.

Podczas jednego ze  szkoleń akuszerki zostały poproszone o sporządzenie listy stanów położniczych, których boją się najbardziej. Na liście znalazło się ok. 15 takich przypadków. Lista ta została skopiowana przez uzdolnioną pielęgniarkę i następnie przekazywana kolejnym akuszerkom z odpowiednimi zaleceniami, np.: „Jak widzicie taki, a taki objaw, musicie przekazać pacjentkę do szpitala”. Zebranie wywiadu położniczego jest czasem trudne, bo ludzie nie posługują się kalendarzami. Została więc skonstruowana tabelka, dzięki której można w prosty sposób przekazać informacje: ile razy pacjentka była w ciąży, ile ma dzieci, ile zmarło, ile było poronień. Na szczęście pacjentki potrafią liczyć, w końcu na co dzień liczą pieniądze.

 

Czy na koncie Fundacji MaterCare są już pierwsze sukcesy?

– Zaraz po otwarciu szpitala zgłosiła się pacjentka z położeniem poprzecznym dziecka, z wypadniętą rączką, wokół której zawinięta była pępowina. Nasza główna położna, pani Czokoliza, wepchnęła  rączkę dziecka, ściągnęła nóżkę, naprowadziła pośladki i nastąpił poród z położenia miednicowego. Takie działanie robi wrażenie na każdym, kto miał jakikolwiek kontakt z położnictwem.

 

Ostatnio MaterCare wydała Kartę Praw Matek. Została ona przyjęta z entuzjazmem. Czy mógłby Pan profesor przytoczyć w skrócie jej treść?

– Jest to dla nas bardzo ważny dokument, traktuje bowiem o godności macierzyństwa. Każde dziecko musi być przyjęte jako dar, a nie jako rzecz. Matka musi być traktowana z szacunkiem, musi być dostrzeżona jej godność, w każdych warunkach. Kobieta ma prawo do opieki zdrowotnej, w dobrych, czystych warunkach, udzielanej przez osoby wyszkolone. Rodzice mają prawo do odmówienia diagnostyki prenatalnej, jeśli jest ona prowadzona w oparciu o zasadę – znajdź i niszcz. Kobieta ma prawo do zachowania swojej płodności i nie może być namawiania do sterylizacji. Cały dokument można odnaleźć na stronie www.matercarepolska.pl.

 

Jest jednak nadzieja na zmniejszenie liczby ludzkich tragedii związanych ze śmiercią matek i dzieci?

– Zostałem niegdyś poproszony o bycie konsultantem medycznym w Watykanie. Papież Jan Paweł II podczas pierwszego spotkania specjalistów powiedział –„potrzebujemy was, nie przestawajcie robić tego, co robicie, miejcie odwagę”. Między innymi pod wpływem tego spotkania powstała Fundacja MaterCare, która za motto dla swej działalności obrała słowa Maryi, skierowane do uczniów w Kanie Galilejskiej – „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. I te słowa właśnie nas umacniają inspirują do podejmowania działań, służących zdrowiu i życiu matek i ich dzieci.

 

Dziękuję Panu Profesorowi za rozmowę.

Edukacja seksualna, ale jaka?

Edukacja seksualna, ale jaka?

Maria Żmigrodzka

 

Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli i Wychowawców oraz Polskie Stowarzyszenie Obrońców Życia Człowieka zorganizowało w Krakowie (maj 2012 – Collegium Medicum UJ) konferencję adresowaną do nauczycieli, wychowawców, rodziców i środowisk oświatowych, a dotyczącą szerzenia moralnie i biologicznie niebezpiecznych, modnych kierunków seksuologii. Główną prelegentką była wykształcona wszechstronnie na uniwersytetach w Niemczech, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii oraz USA znana w świecie publicystka i pisarka, autorka wielu książek, niemiecka socjolog Gabriele Kuby, matka trojga dzieci. Będąc protestantką, dawno temu przyjęła katolicyzm, o czym napisała w mających wiele wydań wspomnieniach pt. „Moja droga do Maryi”. Od lat broni tradycyjnej postawy nauczania Kościoła, m.in. w sprawach celibatu, świętości sakramentów, ważności rodziny, nierozerwalności małżeństwa, krytykując pseudonowoczesne metody wychowania seksualnego dzieci i młodzieży oraz głośne obecnie akcje „gender”. O naukowych orzeczeniach uczonej, m.in. na temat Harrego Pottera, z uznaniem wypowiadał się kard. Joseph Ratzinger jeszcze jako prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, a księżna Lichtensteinu prosiła ją o udział w obradach rządowych, dotyczących legalizacji związków tej samej płci. Ewangelicka Agencja Informacyjna w Szwajcarii „Idea” ogłosiła ją Dziennikarką Roku 2008.

Gabriele Kuby wystąpiła w Polsce z wykładem pt. „Obowiązkowa edukacja seksualna w szkołach pewną drogą do zniszczenia rodziny i chrześcijaństwa”, o czym mogliśmy także przeczytać w katolickiej prasie. Wykazała w nim szkodliwość niepotrzebnej seksualizacji młodego pokolenia, zmierzającej w dodatku do czynienia z tych spraw priorytetu prawie od niemowlęctwa. Stwierdziła, że wtajemniczanie młodzieży w tak drastyczną tematykę czyni nieodwracalną krzywdę zarówno uczniom, jak i całemu społeczeństwu. Wprowadza bowiem: 1/ deregulację seksualności, przyczyniając się do upadku kultury, wykorzeniając uczucie miłości; 2/ niszczy rodzinę, czyli miejsce najlepszego rozwoju dziecka; 3/ przekreśla niewinność dzieciństwa, 4/ podważa autorytet rodziców, 5/ stoi w sprzeczności z rozwojem hormonalnym, 6/ zakłóca równowagę między męską i żeńską tożsamością płciową; 7/ utrudnia własną heteronormalność; 8/ odsuwa rodzinę jako miejsce kształtowania człowieka i prowadzi do przejmowania zadań wychowawczych przez państwo; 9/ niesie katastrofę demograficzną, oddzielając seksualność od płodności; 10/ ośmiesza obyczajność, czystość i dziewictwo, prowadzi do porzucenia Dekalogu i wiary. A przecież Biblia wyraźnie ustaliła istnienie dwóch płci, ukazując w„Księdze Rodzaju” parę Adama i Ewę, co podkreślono słowami: że – „Bóg…stworzył mężczyznę i niewiastę”.

Kończąc swój wykład, prelegentka wezwała słuchaczy do czujności oraz do zwarcia szeregów i organizowania się, by w Polsce nie dopuścić do tak negatywnych zmian, jakie już zaszły w niektórych krajach w Europie i na świecie.

II Ogólnopolski Kongres Małżeństw w Świdnicy

II Ogólnopolski Kongres Małżeństw w Świdnicy

Ks. Roman Tomaszczuk

 

Święto normalnych

320 uczestników, 10 wykładowców, dwa koncerty i wiele, wiele wzruszeń – to bilans I Ogólnopolskiego Kongresu Małżeństw. Szykuje się powtórka.

Rok temu, nawet na kilka dni przed rozpoczęciem I Kongresu Małżeństw organizatorzy (Duszpasterstwo Rodzin Diecezji Świdnickiej) na pytanie dziennikarzy, czy i kiedy będzie kolejna edycja, odpowiadali: – Nie wiemy; dla porządku daliśmy z przodu jedynkę, ale czy tam pojawi się dwójka, zależy od tego, jak przyjmą naszą inicjatywę uczestnicy. To było kilkanaście miesięcy temu. Dzisiaj trwają przygotowania do kolejnego kongresu. Dlaczego?

 

To było nam potrzebne!

I co? Po prostu rewelacja! Lektura ankiet wypełnionych niemalże przez wszystkich uczestników przekonuje, że praca dla małżeństw i z małżeństwami jest ogromnie potrzebna i oczekiwana ze strony świeckich. „Mamy niekiedy wrażenie, że wizja drogi do nieba oraz waga spraw, którymi się w Kościele zajmujemy, jest określana tylko z pozycji duchownych, ich życia w celibacie. To prowadzi do nieprawdy o tym, jaki jest Kościół, i co oznacza głoszenie Ewangelii” – przekonuje ktoś w ankiecie.

Kongres stał się okazją nie tyko do zademonstrowania piękna i wartości sakramentalnego małżeństwa, ale także umocnienia małżonków  w ich wyborze i pogłębia ich duchowości. Był świętem normalności, na którą niewielu dzisiaj zwraca uwagę, gdyż patologia i wynaturzenie są bardziej medialne. – Do Świdnicy w październiku ubiegłego roku przyjechali małżonkowie, którzy chcą wiedzieć, że można żyć blisko Boga, żyjąc blisko swojego męża czy żony – ocenia Katarzyna Urbaniak z sekretariatu kongresu. – Może dlatego tak wielu miało nam za złe, że zabrakło w programie codziennej Mszy św., ewentualnie innego nabożeństwa rozpoczynającego dzień. Rozumiemy tę potrzebę i dlatego uwzględniliśmy te uwagi w programie tegorocznego spotkania (od 5 do 7 października) – dodaje.

 

Zgodnie z zapotrzebowaniem

Organizatorzy w ankiecie podsumowującej kongres pytali także o tematy, które warto podjąć w przyszłości. Okazuje się, że większość propozycji dałoby się ująć w dwóch słowach: duch i ciało. „Musimy nauczyć się piękna i dobra, jakim jest nasza cielesność – pisała uczestniczka w anonimowej wypowiedzi. – Świat proponuje nam brudny i wyuzdany seks i poniża małżeństwo, chcemy umocnienia!” – dodawała. Dlatego w tym roku właśnie o relacji ducha i ciała będą mówić prelegenci: m.in. o. Karol Meissner, ks. Marek Dziewiecki, Jacek Pulikowski, Mieczysław Guzewicz czy Maria Ryś.

Co więcej? Wspólna modlitwa na zakończenie i początek kongresowego dnia, w sobotę popołudniowe warsztaty dla mężczyzn i pogaduchy dla kobiet, zwiedzanie miasta i koncerty kapel: Jazgot w piątek oraz Wołosi i Lasoniowie w sobotę.

Co ważne, wszyscy uczestnicy spoza Świdnicy są zaproszeni w gościnę do mieszkańców miasta. – To jeszcze jeden sposób, by kongres stał się niezwykłym świętem małżeńskiej miłości – wyjaśnia Katarzyna Urbaniak. – Przekonaliśmy się bowiem, że znajomości między gospodarzami i ich gośćmi trwają także po kongresie i co ważniejsze – owocują pięknymi doświadczeniami wiary i serdeczności. Dlatego z całkowitym przekonaniem zapraszamy wszystkich chętnych małżonków do udziału w kongresie. Podarujcie sobie, drodzy, trzy dni tylko dla siebie, w pięknym mieście, w gronie innych normalnych i kochających się małżeństw. To będą niezapomniane chwile. Gwarantujemy!

 

Szczegóły i warunki zapisów na www.diecezja.swidnica.pl

 

A oto list jednej z uczestniczek Kongresu

Drodzy Organizatorzy!

Piszę od razu po zakończeniu kongresu, bo tyle mam pozytywnych emocji, że zaraz mnie rozsadzą. Chcę się podzielić radością, że wreszcie ktoś dowartościował małżeństwo i małżonków, umocnił nas w naszej miłości i w wierze. Jeszcze nigdy na żadnych rekolekcjach parafialnych nie usłyszałam tak dobitnie, że miłość małżeńska (eros i agape) jest odbiciem miłości Boga, że kochając drugiego człowieka „na zawsze”, upodabniamy się do Boga, który też kocha na zawsze. Jeśli pokazuje się nam jakieś wzory do naśladowania, to zwykle są to święci, którzy poświęcili swe życie wyłącznie Bogu. A co ze świętymi małżonkami? Uświadomiłam sobie właśnie, że do tej pory podświadomie odczuwałam, że decydując się na małżeństwo, wybieram jakąś gorszą drogę, bo poświęcam życie człowiekowi: mężowi, dzieciom, a Bóg zostaje gdzieś z boku, na drugim planie. Dopiero na kongresie dotarło do mnie, że to nieprawda! Bóg jest stale obecny w naszej miłości małżeńskiej, nie wykluczając alkowy! Że seks jest dobry i piękny, bo w nim również objawia się miłość Boża (seks jest Boski!). Że otwierając się na działanie Boga, możemy się uświęcać tak jak osoby konsekrowane. Co więcej, dopiero teraz zrozumiałam, że pierwszym zamysłem Boga było małżeństwo: bądźcie płodni i rozmnażajcie się (czyli kochajcie się!), a nie: módlcie się do Mnie! Celibatariusze mają tylko pomagać małżonkom. Przewartościowanie tych postaw napełniło mnie taką radością, że wreszcie z całą świadomością i całą sobą chce mi się być żoną i matką. Wreszcie dostrzegłam w moim powołaniu jakiś nadprzyrodzony sens, a nie tylko sposób na biologiczne przekazywanie życia. Myślę, że wielu z nas po latach małżeństwa dopiero na kongresie dokonało takich i podobnych im odkryć.

Anetta Kasprzak-Radecka