II Ogólnopolski Kongres Małżeństw w Świdnicy

b_240_0_16777215_00_images_numery_9_207_2012_okl.jpgII Ogólnopolski Kongres Małżeństw w Świdnicy

Ks. Roman Tomaszczuk

 

Święto normalnych

320 uczestników, 10 wykładowców, dwa koncerty i wiele, wiele wzruszeń – to bilans I Ogólnopolskiego Kongresu Małżeństw. Szykuje się powtórka.

Rok temu, nawet na kilka dni przed rozpoczęciem I Kongresu Małżeństw organizatorzy (Duszpasterstwo Rodzin Diecezji Świdnickiej) na pytanie dziennikarzy, czy i kiedy będzie kolejna edycja, odpowiadali: – Nie wiemy; dla porządku daliśmy z przodu jedynkę, ale czy tam pojawi się dwójka, zależy od tego, jak przyjmą naszą inicjatywę uczestnicy. To było kilkanaście miesięcy temu. Dzisiaj trwają przygotowania do kolejnego kongresu. Dlaczego?

 

To było nam potrzebne!

I co? Po prostu rewelacja! Lektura ankiet wypełnionych niemalże przez wszystkich uczestników przekonuje, że praca dla małżeństw i z małżeństwami jest ogromnie potrzebna i oczekiwana ze strony świeckich. „Mamy niekiedy wrażenie, że wizja drogi do nieba oraz waga spraw, którymi się w Kościele zajmujemy, jest określana tylko z pozycji duchownych, ich życia w celibacie. To prowadzi do nieprawdy o tym, jaki jest Kościół, i co oznacza głoszenie Ewangelii” – przekonuje ktoś w ankiecie.

Kongres stał się okazją nie tyko do zademonstrowania piękna i wartości sakramentalnego małżeństwa, ale także umocnienia małżonków  w ich wyborze i pogłębia ich duchowości. Był świętem normalności, na którą niewielu dzisiaj zwraca uwagę, gdyż patologia i wynaturzenie są bardziej medialne. – Do Świdnicy w październiku ubiegłego roku przyjechali małżonkowie, którzy chcą wiedzieć, że można żyć blisko Boga, żyjąc blisko swojego męża czy żony – ocenia Katarzyna Urbaniak z sekretariatu kongresu. – Może dlatego tak wielu miało nam za złe, że zabrakło w programie codziennej Mszy św., ewentualnie innego nabożeństwa rozpoczynającego dzień. Rozumiemy tę potrzebę i dlatego uwzględniliśmy te uwagi w programie tegorocznego spotkania (od 5 do 7 października) – dodaje.

 

Zgodnie z zapotrzebowaniem

Organizatorzy w ankiecie podsumowującej kongres pytali także o tematy, które warto podjąć w przyszłości. Okazuje się, że większość propozycji dałoby się ująć w dwóch słowach: duch i ciało. „Musimy nauczyć się piękna i dobra, jakim jest nasza cielesność – pisała uczestniczka w anonimowej wypowiedzi. – Świat proponuje nam brudny i wyuzdany seks i poniża małżeństwo, chcemy umocnienia!” – dodawała. Dlatego w tym roku właśnie o relacji ducha i ciała będą mówić prelegenci: m.in. o. Karol Meissner, ks. Marek Dziewiecki, Jacek Pulikowski, Mieczysław Guzewicz czy Maria Ryś.

Co więcej? Wspólna modlitwa na zakończenie i początek kongresowego dnia, w sobotę popołudniowe warsztaty dla mężczyzn i pogaduchy dla kobiet, zwiedzanie miasta i koncerty kapel: Jazgot w piątek oraz Wołosi i Lasoniowie w sobotę.

Co ważne, wszyscy uczestnicy spoza Świdnicy są zaproszeni w gościnę do mieszkańców miasta. – To jeszcze jeden sposób, by kongres stał się niezwykłym świętem małżeńskiej miłości – wyjaśnia Katarzyna Urbaniak. – Przekonaliśmy się bowiem, że znajomości między gospodarzami i ich gośćmi trwają także po kongresie i co ważniejsze – owocują pięknymi doświadczeniami wiary i serdeczności. Dlatego z całkowitym przekonaniem zapraszamy wszystkich chętnych małżonków do udziału w kongresie. Podarujcie sobie, drodzy, trzy dni tylko dla siebie, w pięknym mieście, w gronie innych normalnych i kochających się małżeństw. To będą niezapomniane chwile. Gwarantujemy!

 

Szczegóły i warunki zapisów na www.diecezja.swidnica.pl

 

A oto list jednej z uczestniczek Kongresu

Drodzy Organizatorzy!

Piszę od razu po zakończeniu kongresu, bo tyle mam pozytywnych emocji, że zaraz mnie rozsadzą. Chcę się podzielić radością, że wreszcie ktoś dowartościował małżeństwo i małżonków, umocnił nas w naszej miłości i w wierze. Jeszcze nigdy na żadnych rekolekcjach parafialnych nie usłyszałam tak dobitnie, że miłość małżeńska (eros i agape) jest odbiciem miłości Boga, że kochając drugiego człowieka „na zawsze”, upodabniamy się do Boga, który też kocha na zawsze. Jeśli pokazuje się nam jakieś wzory do naśladowania, to zwykle są to święci, którzy poświęcili swe życie wyłącznie Bogu. A co ze świętymi małżonkami? Uświadomiłam sobie właśnie, że do tej pory podświadomie odczuwałam, że decydując się na małżeństwo, wybieram jakąś gorszą drogę, bo poświęcam życie człowiekowi: mężowi, dzieciom, a Bóg zostaje gdzieś z boku, na drugim planie. Dopiero na kongresie dotarło do mnie, że to nieprawda! Bóg jest stale obecny w naszej miłości małżeńskiej, nie wykluczając alkowy! Że seks jest dobry i piękny, bo w nim również objawia się miłość Boża (seks jest Boski!). Że otwierając się na działanie Boga, możemy się uświęcać tak jak osoby konsekrowane. Co więcej, dopiero teraz zrozumiałam, że pierwszym zamysłem Boga było małżeństwo: bądźcie płodni i rozmnażajcie się (czyli kochajcie się!), a nie: módlcie się do Mnie! Celibatariusze mają tylko pomagać małżonkom. Przewartościowanie tych postaw napełniło mnie taką radością, że wreszcie z całą świadomością i całą sobą chce mi się być żoną i matką. Wreszcie dostrzegłam w moim powołaniu jakiś nadprzyrodzony sens, a nie tylko sposób na biologiczne przekazywanie życia. Myślę, że wielu z nas po latach małżeństwa dopiero na kongresie dokonało takich i podobnych im odkryć.

Anetta Kasprzak-Radecka