Bohaterscy, niezapomniani. O rodzinie Ulmów

b_240_0_16777215_00_images_numery_10_168_2008_ok.jpgBohaterscy, niezapomniani. O rodzinie Ulmów

Joanna Kuczyńska

 

Markowa

Ta niewielka, malowniczo położona wieś w pobliżu Łańcuta, na Podkarpaciu została założona przez Kazimierza Wielkiego w XIV w. Lokowana na prawie niemieckim wioska wykazywała się prawie od początku wielką gospodarnością. I dziś jest bardzo zadbana, a jej mieszkańcy zorganizowani oraz wyjątkowo zaradni. W drugiej połowie XIX w. działała w Markowej spółdzielnia spożywców i kasa zapomogowo-pożyczkowa oraz spółdzielnia mleczarska. W połowie lat 30. XX w., kiedy polska gospodarka przeżywała kryzys, Markowa świetnie sobie radziła, wyróżniała się postępem i otwartością na świat. W 1935 r. w Markowej powstała pierwsza w Polsce spółdzielnia zdrowia, kwitło też życie kulturalne. Od 1903 r. działał teatr amatorski. Początkowo patronat nad nim sprawowało Towarzystwo Szkoły Ludowej, później w okresie międzywojennym opiekę nad nim przejęło Stowarzyszenie Młodzieży Katolickiej oraz Koła Młodzieży Wiejskiej.

 

Samouk i pasjonat

Józef Ulma przyszedł na świat w Markowej w 1900 roku. Był pierwszym z czwórki dzieci Marcina i Franciszki z Kluzów. Po ukończeniu czteroklasowej szkoły powszechnej wytrwale i z zacięciem kontynuował naukę. W latach 1927-1928 uczęszczał do szkoły rolniczej w Pilźnie, którą ukończył z bardzo dobrym wynikiem. Wiedzę i umiejętności wyniesione ze szkoły z powodzeniem wykorzystuje w praktyce. W Markowej Józef okazał się pionierem w dziedzinie ogrodnictwa. Założył uprawę mało popularnych przed wojną warzyw: sałaty, szpinaku. Na szeroką skalę upowszechnił uprawę warzyw i owoców. Niedzielami, po mszy świętej, do ogrodu przyprowadza młodzież, aby jej pokazać uprawę.

Razem z dyrektorem szkoły powszechnej w Markowej na hektarowym polu zakłożył pierwszą szkółkę drzew owocowych. Bezpłatnie szczepił drzewka w sadach sąsiadów lub zaszczepione drzewka rozdawał za darmo markowianom. Chętnie dzielił się też umiejętnościami nabytymi na kursie ogrodniczym. Bezpłatnie uczył młodzież z VII klasy szczepienia i hodowli drzew owocowych. Z pasją zajmował się także uprawą morwy i hodowlą jedwabników. Jego wyjątkową, nowatorską działalność w tej dziedzinie doceniało Okręgowe Towarzystwo Rolnicze. Jesienią 1933 r. w Przeworsku na Wystawie Rolniczej Józef otrzymał dyplom za „wzorową hodowlę jedwabników i wykresy ich życia”. Jego hodowlę podziwiał starosta powiatowy, ziemianin Andrzej Lubomirski. Drzewa morwowe rosną w Markowej do dziś.

Drugą pasją Józefa było pszczelarstwo. Za osiągnięcia w tej dziadzinie w 1933otrzymał dyplom „za pomysłowe ule i narzędzia pszczelarskie własnej konstrukcji”. Podobnie jak w dziedzinie sadownictwa dzielił się z sąsiadami swą wiedzą i doświadczeniem, bezpłatnie uczył markowian dobrej hodowli pszczół.

Zwracał też uwagę z wrodzonym sobie poczuciem humoru na bezmyślne niszczenie upraw. Kiedy zauważył, że ludzie skracają sobie drogę na Zagumniu, idąc do kościoła przez jego ogród, ustawiał tabliczki ze śmiesznymi tekstami, które niszczącym sugerowały zmianę drogi.

Józef Ulma zaangażował się w działalność KSM-u oraz Związku Młodzieży Wiejskiej Wici. Był bibliotekarzem w związkowej biblioteczce, do której sprowadzał książki, jak również zamawiał literaturę dla siebie, powiększając przy okazji domowy księgozbiór. Józef był samoukiem. Czytał książki, a zdobytą wiedzę wprowadzał w życie. Zbudował elektrownię wiatrową: dynamo przy użyciu wiatraka wytwarzało prąd. Dzięki temu już przed II wojną światową w jego domu była elektryczność. Warto zaznaczyć, że Markowa została zelektryfikowana dopiero w latach pięćdziesiątych.

Kolejną wielką pasją Józefa była fotografia. Oryginalne na owe czasy hobby realizował dzięki własnoręcznie skonstruowanemu aparatowi fotograficznemu. Na fotografiach uwiecznił markowian, którzy robili zdjęcia u niego, zamiast jeździć do odległego zakładu fotograficznego w Rzeszowie.

 

Małżeństwo i rodzina

Do tych wszechstronnych zainteresowań Józefa Ulmy trzeba też dodać jego pasję teatrem. Na jednym z przedstawień amatorskiego teatru Markowej poznał Wiktorię Niemczak, najmłodszą córkę Jana i Franciszki z Homów. Wiktoria pochodziła z głęboko wierzącej rodziny i  podobnie jak on, interesowała się nowinkami, była słuchaczką wykładów w Wiejskim Uniwersytecie Orkanowym w sąsiedniej wsi Gać Przeworska.

W 1935 r. wzięli ślub. Do tej pory zachowały się zdjęcia przedstawiające Wiktorię, która jedzie świątecznym wozem tzw. wosążkiem i rozwozi zaproszenia na ślub. Istnieją fotografie z przyjęcia weselnego Ulmów. Na zdjęciach są widoczni goście weselni – markowianie w tradycyjnych podkarpackich strojach i rodzina młodej pary.

Tuż przed wojną, bo w 1937 r. Józef i Wiktoria zdecydowali się sprzedać markowski majątek i cały dobytek. Za zgromadzone oszczędności kupili zaś posiadłość i 5 ha czarnej, żyznej ziemi w Wojsławicach k. Sokala na wschodzie. W Markowej rozebrali budynki gospodarcze, a złożony dom, zmierzali przewieźć do Wojsławic. Wybuch II wojny pokrzyżował jednak plany przeprowadzki na Kresy.

Nie mogli przeprowadzić się na do nowej posiadłości, a w rodzinnej miejscowości nic im nie zostało oprócz domku otoczonego ogrodem kwiatowym. Mimo to, Józef i Wiktoria byli bardzo szczęśliwi. Z roku na rok ich kochająca się rodzina powiększała się i w ciągu 8 lat na świat przyszło 6 dzieci: Stasia, Basia, Władzio, Franuś, Antoś i Marysia. Wiele zdjęć, zrobionych przez Józefa przedstawia jego ukochaną żonę i dzieci, liczny „drobiazg”.

 

Żydzi

Niemcy wkroczyli do Markowej 9 września 1939 r. Nad Markową kontrolę zaczął sprawować niemiecki posterunek w Łańcucie, z dowódcą Eliert Dikenem na czele. „W październiku 1941 roku na rozwieszonych afiszach mieszkańcy Markowej odczytali kolejne rozporządzenie gubernatora: Żydzi, którzy bez upoważnienia opuszczają wyznaczone im dzielnice podlegają karze śmierci. Tej samej karze podlegają osoby, które takim Żydom świadomie dają kryjówkę. Podżegacze i pomocnicy podlegają tej samej karze, co sprawca. Czyn usiłowany karany będzie, jak czyn dokonany”.

Dom Ulmów znajdował się na polu, oddalony 200 m od innych zabudowań. Najbliższymi sąsiadami byli Niemczakowie. Lokalizacja domu Ulmów poza wsią stwarzała korzystną sytuację do ukrywania Żydów. Jesienią 1941 r. do Józefa i Wiktorii przyszli Żydzi z prośbą o ukrycie przed Niemcami. Ulmowie ze świadomością konsekwencji przyjęli pod swój dach potrzebujących pomocy i prawie dwa lata ukrywali na strychu Żydów o nazwisku Szall: ojca i 4 synów oraz 2 Żydówki z rodziny Goldman: Genię i Gołdę, i małą dziewczynkę.

W czasie okupacji Ulmom żyło się ciężko. Józef na wszelkie sposoby starał się utrzymać liczną rodzinę, która spodziewała się siódmego dziecka. Własnoręcznie wyrabiał mydło, wyprawiał też skóry, które przynosili ludzie ze wsi, płacąc często za te usługi produktami spożywczymi. Czasami przy wyprawianiu skór przynoszonych przez markowian na podwórko Józefowi pomagali Żydzi. Wiktoria wiedziała, że w swoim rodzinnym domu otrzyma potrzebną pomoc, dlatego codziennie ktoś od Ulmów szedł po mleko do jej wsi.

Mord

Przed świtem 24 marca 1944 r. w przeddzień uroczystości Zwiastowania Pańskiego do gospodarstwa Ulmów przybyła ekspedycja karna. Grupa 4 niemieckich żandarmów i 4 funkcjonariuszy granatowej policji przyjechała z Łańcuta 4 furmankami. Nie wiadomo jak Niemcy dowiedzieli się o ukrywaniu Żydów. Kokott, jeden z hitlerowców, powiedział, że gdyby ktoś nie doniósł, to Niemcy nie dowiedzieliby się o kryjówce.

W domu i na podwórku Ulmów rozegrała się tragedia, rozległy się strzały i w ciągu kilkunastu minut zginęli wszyscy mieszkańcy domu. Jako pierwsi zginęli, jeszcze podczas snu, dwaj bracia Szallowie oraz jedna z sióstr Gołda Goldman. Wtedy Niemcy wezwali furmanów, aby patrzyli, jak dokonują mordu. To miało odstraszyć innych od pomocy Żydom. Wtedy zastrzelili kolejnego z braci Szalów, następnie Genię Goldman wraz z małym dzieckiem, a na końcu pozostałych Szalów. Przed chałupę wyprowadzono też Józefa i Wiktorię i tam zastrzelono. – W czasie rozstrzeliwania na miejscu egzekucji słychać było straszne krzyki, lament ludzi, dzieci wołały rodziców, a rodzice już nie żyli. Był to wstrząsający widok – zapamiętał Nawojski. Wśród krzyków i płaczu żandarmi zastanawiali się, co zrobić z szóstką dzieci. Po krótkiej naradzie Dieken zdecydował, że je także należy rozstrzelać. Trójkę lub czwórkę własnoręcznie zamordował Kokott.

Słychać było jęki zabijanych, krzyk dzieci, strzały z pistoletów. Niemcy nakazali sołtysowi Teofilowi Kielar pochować zabitych. Po mordzie Niemcy obrabowali z kosztowności zabitych, a następnie na placu mordu urządzili sobie libację.

„Po rozstrzelaniu ojciec – Michał Kluz – z grupą mężczyzn odkopali ciała Ulmów zasypanych w dole. Ojciec zbił 4 skrzynie. Ułożyli ciała zmarłych. Po odkopaniu znaleźli ciało 7 dziecka – urodzonego w dole. W nocy przewieźli ciała Ulmów do mogiły wykopanej na cmentarzu” – opowiada Roman Kluz, siostrzeniec Wiktorii.

Wiadomość o tragicznej śmierci Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów obiegła następnego dnia całą wieś. W Markowej Żydów ukrywali również inne rodziny m.in. Cwynarowie, Barowie, Szylarowie, Przybylakowie. Nikt nie odmówił schronienia prześladowanym. Dzięki temu ocalało 17 Żydów, wśród nich Abraham Saghal, który mieszka w okolicach Hajfy i utrzymuje do dziś kontakt telefoniczny z mieszkańcami wsi, w której ocaliła go rodzina Cwynarów.

Przebieg zbrodni jest znany z dokumentów podziemia oraz polskiego procesu sądowego Kokotta. Josef Kokott w 1957 r. został odnaleziony i skazany na karę śmierci, którą później zmieniono na dożywocie. Zmarł w więzieniu.

 

Upamiętnienie

Bohaterskich Ulmów czci się w Markowej za ich heroizm. Na ich grobie ciągle pali się lampka i leżą kwiaty. Dziś do Markowej z Izraela przyjeżdżają autokarami młodzi Żydzi, aby zobaczyć miejscowość, w której Polacy bohatersko bronili przed śmiercią ich rodaków. Warto dodać, że w 1995 r. rodzina Ulmów została pośmiertnie zaliczono do grona „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.

„Markowa jest dumna z heroicznej postawy swoich mieszkańców, dających schronienie Żydom w czasie II wojny światowej (…) Ich heroizm został opłacony najwyższą ceną – życiem. Rodzina ta pozostawiła świadectwo wierności ewangelicznemu przesłaniu, iżnikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Jak wskazał ks. abp Józef Michalik: Rodzinę Ulmów trzeba pokazywać jako wzorzec. (…) To okazja do wyciągnięcia pięknej perły ze skarbca naszej historii. Znaczące są też słowa byłego ministra kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierza Michała Ujazdowskiego, który podczas uroczystości przyjęcia przez Szkołę Podstawową oraz Gimnazjum w Markowej imienia Sług Bożych Rodziny Ulmów powiedział: Historia rodziny Ulmów stanowi ważne świadectwo zaangażowania Polaków w pomoc niesioną ludności żydowskiej zagrożonej przez niemieckich okupantów. (…) postawa Józefa i Wiktorii Ulmów pokazuje (…), że w historii naszej Ojczyzny nie zabrakło „zwykłych” ludzi, gotowych w chwilach dramatycznego wyboru, poświęcić własne życie. Na uroczystości obecna była grupa młodzieży z Jerozolimy. Oddali hołd swoim pomordowanym rodakom.

Pomnik upamiętniający bohaterskie czyn Rodziny Ulmów powstał z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Markowej. Monument został odsłonięty i poświęcony 24 marca 2004 r. w 60. rocznicę zbrodni.

Trwa proces beatyfikacyjny rodziny Ulmów, zainicjowany przez Ks. Prałata Stanisława Leję w 2003 roku.

Przy pisaniu artykułu korzystałam z publikacji Mateusza Szpytmana (bratanek Wiktorii) i Jarosława Szarka „Ofiara sprawiedliwych. Rodzina Ulmów – oddali życie za ratowanie Żydów”, Dom Wydawniczy „Rafael” Kraków 2004 r.