OBLICZE CHRYSTUSA ZMARTWYCHWSTAŁEGO W MANOPELLO

b_240_0_16777215_00_images_numery_4_(193)_2011_okl.jpgOBLICZE CHRYSTUSA ZMARTWYCHWSTAŁEGO W MANOPELLO

Jolanta Łubkowska

 

Manopello i św. Ojciec Pio

22 września 1968 roku, godzina szósta rano. Niewielki kościółek z jedną kwadratową kampanillą, przyklejony do stoku Tarigni, tonie w porannej mgle. Wzgórze leży w jednej z odnóg masywu Majella w północnych Włoszech. Już Petrarka w średniowieczu nazwał Majellę "Świętymi Górami", a Manopello – "Małą Jerozolimą". Manopello zaś znaczy – "ręka pełna kłosów".

Jak każdego dnia o tej porze, ojciec Domenico otwiera drewniane drzwi świątyni, a wpadająca smuga wschodzącego słońca oświetla na chwilę zatopione w mroku wnętrze. Zapaliwszy lampy, spostrzega w pierwszej ławce chóru klęczącą postać w brązowym habicie, z głową opartą na dłoniach, i po chwili rozpoznaje Ojca Pio. Obaj ojcowie – Pio i Domenico, należą do zakonu Braci Kapucynów Mniejszych, obydwaj też noszą stygmaty.

– Co Ojciec tu robi? – pyta O. Domenico.

– Sam sobie już nie ufam – odpowiada Padre Pio. – Módl się za mnie. I do zobaczenia w raju!

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – odpowiada oniemiały O. Domenico.

Po tych słowach O. Pio znika równie niespodziewanie, jak się pojawił.

Z pewnością w wydarzeniu tym nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w tym samym czasie O. Pio leży w swojej celi w San Giovanni Rotondo, złożony śmiertelną chorobą i jeszcze tej nocy, z 22 na 23 września, odchodzi na zawsze do Pana. Warto też zaznaczyć, że przez ostatnie 50 lat swojego życia Ojciec Pio nie opuszczał San Giovanni Rotondo, oddalonego od Manopello o jakieś dwadzieścia kilometrów, gdzie wiódł święte, zakonne życie w klasztorze Braci Mniejszych przy Sanktuarium Matki Bożej Łaskawej. W Manopello znalazł się więc tylko dzięki darowi bilokacji, aby przekonać się na własne oczy i pozostawić nam to niezbite świadectwo autentyczności Całunu Volto Santo ukrytego w małym kościółku pw. "Świętego Oblicza" w Manopello i prawdziwości tego wizerunku nienamalowanego ludzką ręką, lecz stworzonego przez samego Boga (acheiropoietos). Na Całunie odbiło się w cudowny sposób Boskie Oblicze Pana Jezusa w błogosławionej chwili jego zmartwychwstania, tuż po tym, jak na Całunie Turyńskim, w niewyjaśniony po ludzku sposób, odbił się obraz ciała i oblicza Pana Jezusa w chwili jego śmierci. Oba te wizerunki, nałożone na siebie, dokumentują niepodważalny fakt, że przedstawiają tę samą osobę – Osobę Chrystusa, umęczonego, pogrzebanego i zmartwychwstałego.

Ojciec Pio już w 1963 roku powiedział do jednego ze swych zakonnych współbraci: "Volto Santo w Manopello to z pewnością największy cud, jaki mamy", chociaż nigdy wcześniej fizycznie nie oglądał tego obrazu.

Pozostaje zatem odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób ta cudowna Relikwia z Grobu Jezusa w Jerozolimie znalazła się w tym odległym miejscu, gdzie była do niedawna czczona niemal wyłącznie przez miejscową ludność Manopello.

 

Watykan. Kolumna "Weroniki" i Paul Badde

13 marca 2005 roku, Rzym, Bazylika św. Piotra w Watykanie. Ta wspaniała monumentalna budowla, wielokrotnie poddawana rekonstrukcji i przebudowie, przechowuje niezwykłe bogactwo prawdziwych dzieł sztuki, stworzonych przez artystów najwyższej klasy. Pielgrzymi zwiedzający w pośpiechu bazylikę, kierują swój wzrok przede wszystkim na wskazane turystom przez przewodników, te najbardziej znane i okazałe dzieła i fragmenty budowli: konfesję św. Piotra pod olbrzymią kopułą, Groty Watykańskie, Pietę Michała Anioła, ołtarz z leżącą postacią Papieża Jana XXIII, siedzący posąg z brązu św. Piotra z wyświeconą, głaskaniem tysięcy pielgrzymów, stopą.

Trzeba przyznać, że miejsce pod olbrzymią kopułą, w którym znajduje się konfesja św. Piotra jest miejscem szczególnym. Tu łączy się stara katedra z dobudowaną znacznie później bazyliką. Stojąc pod kopułą, znajdujemy się pomiędzy czterema masywnymi filarami, które ją wspierają. Zapewne mało kto z zabieganych turystów wie, jaką tajemnicę kryje w sobie lewy przedni filar. To Filar Weroniki, w którym kręte schody Donato Bramante prowadzą do jednej z największych tajemnic Kościoła katolickiego. Jak dotąd, nieograniczony dostęp do tej tajemnicy, do tajemnicy Weroniki, mieli tylko kanonicy bazyliki.

Jedyną osobą, która nie będąc mianowaną na kanonika Bazyliki św. Piotra, została do niej dopuszczona, jest niemiecki dziennikarz Paul Badde*), który osobiście przeprowadził dziennikarskie dochodzenie w sprawie przechowywanej w skarbcu, ukrytym w Filarze Weroniki, Relikwii i jej związków z Volto Santo – Boskim Obliczem Pana Jezusa w Manopello. I to właśnie dzięki niemu możemy tę tajemnicę poznać i upowszechnić.

W Niedzielę Męki Pańskiej, kanonicy wraz z chórem udają się w wielkiej procesji do ołtarza głównego, na którym spoczywają relikwie – szczątki rzymskich męczenników i świętych. Po tym, jak jeden z kanoników dokonuje okadzenia ołtarza, procesja, przy śpiewie Litanii do Wszystkich Świętych rusza powoli w kierunku głównego portalu bazyliki i z powrotem, aż wreszcie kanonicy zasiadają w chórze, by odśpiewać nieszpory. A po nieszporach, już z loggii filara, następuje pobłogosławienie wiernych Relikwią Weroniki, wyniesioną ze skarbca ukrytego w filarze na ten właśnie moment.

Błogosławieństwo wiernych Relikwią Weroniki, to odwieczny, powtarzający się rok w rok rytuał. Dotychczas nikt oficjalnie nie powątpiewał w jej prawdziwość i autentyczność. Jednak w tym dniu, 13 marca 2005 r., zanim Relikwia Weroniki zostanie wyniesiona na balkon, Paul Badde po raz pierwszy i chyba jedyny w życiu, postępując krok za krokiem za signore Mauro, przechodzi przez małe drzwiczki w cokole filara, a potem wstępując po 62 stopniach krętych schodów i przytrzymując się rozwieszonej na ścianie liny, przekracza wejście do najpiękniejszego skarbca, jaki kiedykolwiek widział.

Obraz, który tam zastaje jest w bardzo złym stanie i nie do rozpoznania. Nie pasuje też do starych, pustych ram z rozbitymi dwiema szybami, które widział w muzeum – ani płótno, ani wycięcie w złotym okryciu. W tamtych ramach nie przechowywano obrazu, który ma teraz przed sobą w skarbcu. Płótno jest zbyt duże. Poza tym ten obraz nigdy nie był przezroczysty; te ramy od początku miały tylko jedną szybę.

 

Całun z Manopello a Mandylion z Edessy

Za najstarszy wizerunek Oblicza Jezusa Chrystusa uznaje się tzw. "Mandylion z Edessy", przechowywany w jednym z watykańskich pałaców. Ten "prawdziwy portret" Chrystusa nie jest dziełem człowieka. Stał się jednak archetypem, który powstał ponoć jeszcze za Jego życia wszystkich późniejszych obrazów Jezusa. Nie był namalowany ludzką ręką lecz był obrazem "pochodzącym wprost z Nieba" i uznawano go dotychczas za "pierwszą ikonę". Papież Jan Paweł II miał ją nieustannie przed oczami w swojej prywatnej kaplicy. Po Jego śmierci ikona znalazła swoje miejsce w kancelarii nad kaplicą Sykstyńską.

 Matka wszystkich ikon – należąca do papieża – nie jest zwykłym kawałkiem czarnej tkaniny, jak pokazują fotografie. Trzeba jednak wielokrotnie na nią spojrzeć, by dostrzec rysy twarzy. Na obrazie nie widać uszu Jezusa, a brody można się jedynie domyślać. Na dole, załamane wycięcie w złotej "sukience" znaczy czubek brody, a dwa załamania po lewej i po prawej stronie obrazu, ukrywają spływające ze skroni włosy. Stare gwoździe łączą metalową ramę z brzegiem obrazu, zaś błyszcząca, złota blacha okrywa brzegi płótna, tak, że obraz przypomina stare okno. Paul Badde, który dostąpił tego wyjątkowego przywileju oglądania własnymi oczami "Mandylionu z Edessy", relacjonuje: "przez to niezwykłe "okno" patrzył na nas obraz z zaświatów – tak daleki, a jednocześnie tak bliski, tak ciemny, a zarazem prawdziwy." I dalej: "Znałem te oczy, znałem to spojrzenie. Ostatni raz widziałem je zaledwie trzy tygodnie temu – na obrazie, którego kopią jest "Mandylion z Edessy". Nie, nie w Rzymie, nie w Pałacu Apostolskim, lecz w zapomnianym niemal zakątku północnych Włoch..." (w Manopello – przyp. aut.)

 Mimo, że dzieje obrazu można dość dokładnie prześledzić aż do VI, a nawet III wieku po Chrystusie, do dziś pozostaje nierozwiązaną zagadką, w jaki sposób starożytny wizerunek przywędrował z Edessy do Rzymu.

Jednak to nie "Mandylion z Edessy" jest Weroniką. Ani jego wymiary, ani wymiary obrazu znalezionego w Filarze Weroniki, nie zgadzają się z wymiarami uszkodzonej ramy o podwójnej szybie, znalezionej w tajnym skarbcu Watykanu. Gdzie więc znajduje się prawdziwa Weronika? Prawdziwa Weronika została uprowadzona. Taką tezę stawia o. Heinrich Pfeiffer, niemiecki historyk sztuki, członek Towarzystwa Jezusowego i wykładowca Uniwersytetu Gregoriańskiego.

 

Volto Santo – "Święte Oblicze" w Manopello

Wyniki badań naukowców, doświadczenia Siostry Blandiny Paschalis oraz żmudne dochodzenie dziennikarskie Paula Badde zdają się jednoznacznie potwierdzać, że Całun Volto Santo przechowywany jest w małym kościele pw. "Cudownego Oblicza" w Manopello od blisko czterystu lat. Ale Relikwię umieszczono nad ołtarzem dopiero w 1923 roku. Przedtem zaś, przez całe stulecia przechowywano ją w półmroku, w jednej z bocznych kaplic. Historię "Świętego Oblicza" opisano na tabliczce umieszczonej na drzwiczkach relikwiarza.

Jak głosi tradycja, latem 1506 roku, któregoś niedzielnego popołudnia, do Manopello przybył tajemniczy pielgrzym i zatrzymał się przed kościołem św. Mikołaja. Następnie poprosił dottore Giacomantonia Leonellego, by wszedł z nim do wnętrza. Tam wręczył mu zawiniątko i rzekł z powagą "Szanuj i czcij ten dar. Bóg odwdzięczy Ci się wielkimi łaskami i ogromnym bogactwem, tak doczesnym, jak wiecznym". Dottore Leonelli rozwinął paczuszkę i zobaczył Oblicze Pana na cienkim jak pajęczyna welonie. Zanim zdążył podziękować, darczyńca zniknął i nikt go nigdy więcej nie widział.

Przez kolejne sto lat Relikwia przechodziła z pokolenia na pokolenie rodu Leonellich. W 1608 roku drogocenny skarb stał się jednak przedmiotem sporu spadkobierców. Pancrazio Petruzzi, mąż Marzii Leonelli – zawodowy żołnierz, przywłaszczył sobie Relikwię siłą. Ale kiedy został z niewiadomych powodów zamknięty w więzienia w Chieti, jego żona, by wykupić męża, sprzedała Całun za cztery scudi. W ten sposób właścicielem Całunu został Donantonio De Fabritis.

W pewnym dokumencie pochodzącym z 1645 roku, niejaki Ojciec Donato da Bomba, opisuje, jak przeszło sto lat wcześniej "cudowna interwencja Niebios", sprawiła, że Welon znalazł się w Manopello. Jest to pierwsze świadectwo, potwierdzające obecność niezwykłego obrazu w tutejszym kościele. Wszystkie księgi i dokumenty zgromadzone w szafach i regałach opuszczonej wieży kościoła, powołują się właśnie na to świadectwo. Ponieważ Całun był, jak mówi siedemnastowieczna kronika, w opłakanym stanie, De Fabritis przyniósł go do klasztoru kapucynów, gdzie Ojcowie poddali go drobiazgowym zabiegom konserwatorskim, i "w 1646 roku pozwolili okolicznej ludności oddawać mu należny kult". Dalsza historia Całunu wydaje się zupełnie nieprawdopodobna, chociaż w istocie jest na wskroś prawdziwa. W 1703 roku, ojciec Bonifacio d'Ascoli postanowił wyjąć Relikwię ze starych ram i oprawić w nowe, srebrne. Kiedy jednak umieścili obraz w nowej ramie, wizerunek zniknął. Wielu świadków własnoręcznie podpisało dokument opisujący to wydarzenie. Płótno pozostawało puste dotąd, dopóki nie umieszczono go ponownie w starych, drewnianych ramach. Dopiero wówczas wizerunek pojawił się znowu. Jedenaście lat później powtórzono próbę zmiany ram – tym razem pod nadzorem ojca Antonia. Ale skutek był identyczny jak poprzednio. Po tym wydarzeniu wykonano srebrny relikwiarz (za sumę sześćdziesięciu trzech dukatów), w którym umieszczono obraz razem ze zmurszałą drewnianą ramą, naruszoną przez korniki. Od tamtej pory obraz pozostaje niezmiennie na morskim jedwabiu.

 

Czego dowiodła Siostra Blandina Paschalis Schlömer OCSO

Siostra Blandina Paschalis – niemiecka mniszka z zakonu trapistek przeniosła się do Manopello i za zagodą przełożonej zakonu rozpoczęła życie pustelnicze. Jest dyplomowaną farmaceutką i malarką ikon. Ale znana jest przede wszystkim jako osoba, która ponownie odkryła cudowny wizerunek "Świętego Oblicza". To ona odkryła i naukowo dowiodła – wykorzystując aptekarską wagę i przeprowadzając coraz precyzyjniejsze pomiary – że obraz dokładnie odpowiada proporcjom i wymiarom portretu utrwalonego na Całunie Turyńskim. We Włoszech, dość powszechnie uważa się, że nikt nie nadał tej sprawie takiego rozgłosu jak właśnie ona.

Do pewnego momentu Siostra Blandina była wielką pasjonatką Całunu Turyńskiego. Jednak przypadek sprawił, że znalazła w podarowanym jej piśmie "Znak Maryi", artykuł z biało–czarną fotografią "Świętego Oblicza" z Manopello w Abruzji. Autor Renzo Allegri opisywał jego podobieństwo z Całunem Turyńskim i "zagadkowe, niemożliwe do wyjaśnienia właściwości Welonu z Manopello". Przez wiele lat nosiła w sercu niezwykłe spojrzenie Człowieka z tego Welonu, aż w końcu zrozumiała, że nie tylko przypomina on grobowe płótno Jezusa, ale również ikony Chrystusa, którymi zajmowała się od lat. Minęło jeszcze szesnaście lat, zanim Siostra Paschalis osobiście zobaczyła Welon. W tym czasie odbywała gruntowne studia nad "Cudownym Obliczem" z Abruzji.

Przekonanie, że wizerunek z Manopello jest prawdziwy i nie pochodzi z tego świata, towarzyszyło jej nieustannie. Minęły kolejne lata, które Siostra Blandina spędziła na eksperymentach z nakładaniem foliogramów Welonu z Manopello na kopie Całunu Turyńskiego. Któregoś dnia, pewna kobieta przyniosła do jej pustelni dziesiąty tom prywatnych objawień Marii Valtorty, włoskiej wizjonerki, którą porównuje się z takimi niemieckimi mistyczkami jak: Anna Katarzyna Emmerich  i Teresa Neumann, czy Francuzki Marty Robin. Znaczenie objawień Marii Waltorty było na tyle znaczące dla Kościoła Katolickiego, że Papież Pius XII zarządził, aby po jej śmierci wydano drukiem wszystkie te słowa, które usłyszała jako słowa Jezusa.

Ponieważ w tym czasie "Święte Oblicze" z Manopello nie było jeszcze znane na znacznym obszarze Włoch, Siostra Paschalis podjęła się trudnego zadania przełożenia na język niemiecki tego, co Maria Valtorta zapisała w dniu 22 lutego 1944 roku w Isola del Liri na stronie 352, jako słowa Jezusa: "Moje ostatnie cuda uczyniłem w Jerozolimie dla pocieszenia mej Matki: był to cud Eucharystii oraz Chusta Weroniki... Welon Weroniki jest również ościeniem dla wszystkich sceptycznych dusz. Porównajcie oblicze z Chusty z obliczem na Całunie grobowym. To pierwsze jest obliczem Żyjącego, drugie – Zmarłego. Lecz długość, szerokość, cechy somatyczne, kształt, właściwości są takie same. Połóżcie płótno jedno na drugim, a zobaczycie, że się pokrywają. To Ja jestem. Ja, który chciałem wam przypomnieć, kim byłem i czym się dla was z miłości stałem".

 

Moje oczy ujrzały oczy Zmartwychwstałego Jezusa

Kiedy przyjechałam do Manopello w 2010 roku, praktycznie nic nie wiedziałam ani o tym miejscu, ani o niezwykłej Relikwii, jaką kryje kościół pw. "Cudownego Oblicza". Całą wiedzę posiadłam znacznie później, mogę więc powiedzieć, że wrażenie, jakie wywarło na mnie Volto Santo było zupełnie świeże, niczym nie "skażone".

      Wchodząc do Kościoła spojrzałam w stronę ołtarza, na którym ustawiony był duży szklany relikwiarz, oprawiony w grube, srebrne, ozdobne ramy. W pierwszej chwili stwierdziłam, że relikwiarz jest pusty, całkowicie przezroczysty. Usłyszałam z boku głos: "Przesuń się trochę w bok". Kiedy spojrzałam na relikwiarz pod pewnym kątem, ku mojemu zdziwieniu pojawił się w nim kolorowy obraz. Przy moim słabym wzroku, nie mogłam jednak zobaczyć co to był za obraz, ani dostrzec żadnych szczegółów. Razem z innymi podeszłam więc bliżej ołtarza i wtedy zobaczyłam delikatny portret w pastelowych kolorach. Twarz była mi obca i dość niezwykła. Jednak teraz zrozumiałam już, że jest to wizerunek Chrystusa, ale taki, jakiego nigdy dotąd nie widziałam. Chciałam się lepiej przyjrzeć i z ulgą skonstatowałam, że można podejść do niego bliżej, wchodząc schodami prowadzącymi na tył ołtarza. Z każdym stopniem Oblicze Jezusa przybliżało się do mnie, a kiedy znalazłam się na wysokości podestu, moja twarz zrównała się niemal z Cudownym Obliczem.

Moje kolana ugięły się w najwyższej pokorze. Kiedy podniosłam się, mogłam zobaczyć wszystkie szczegóły tego nowego dla mnie Oblicza Jezusa. Moją uwagę przykuwały jednak przede wszystkim oczy. To one w szczególny sposób odróżniały tę Twarz od tych, które znałam z innych obrazów Jezusa. Sprawiały wrażenie, jakby właśnie otworzyły się po głębokim śnie, jakby, mimo że już szeroko otwarte, ale stale jeszcze pozostawały w sferze uśpionej świadomości, nieco zdziwione, ale bardzo spokojne, kochające, wybaczające, oczy widzące Niebo. Sama Twarz nie była piękna – nosiła liczne ślady cierpienia, wręcz męczeństwa, była nierównomiernie opuchnięta, w uchylonych ustach wyraźnie rysowała się linia górnych zębów.... Ta Twarz mówiła o niewyobrażalnym cierpieniu Boga-Człowieka.

Teraz już wiem, że "Volto Santo" z Manopello przedstawia prawdziwe Oblicze Pana Jezusa, odbite w cudowny sposób na przeźroczystej, najdelikatniejszej z tkanin znanych na świecie, na morskim jedwabiu (bisiorze), w chwili zmartwychwstania Chrystusa. Całun ten jest jedną z czterech chust, jakie niewiasty, które przyszły do Grobu Jezusa, zastały zwinięte i odrzucone na bok. Przypuszcza się, że Całun ten, obok Całunu Turyńskiego, w który zawinięte było Ciało Pana Jezusa, chusty ("ręcznika"), tamującej krew wypływającą z nosa (przechowywanej w hiszpańskim Oviedo) oraz "czepka" (z Cahors), który stabilizował ten swoisty tampon na głowie Jezusa, to jest właśnie ta czwarta chusta, którą być może położyła z niezwykłą czułością na twarzy Jezusa Maria Magdalena.

* * *

Profesor o. Andreas Resch pisze w zakończeniu swojej książki "Oblicze Chrystusa. Od Całunu Turyńskiego do Chusty z Manopello" (wydanej w 2006 roku): "Szukając odpowiedzi na pytanie, czyje oblicze widnieje na Całunie i Chuście, musimy poza danymi historycznymi sięgnąć również po »wypowiedź« samego wizerunku z całunu. Jak wspomniano, już 21 kwietnia 1902 roku, agnostyk Yves Delage, przemawiając w paryskiej Acadèmie des Sciences, stwierdził, że w oparciu o rachunek prawdopodobieństwa, szansa by na Całunie widniał wizerunek kogoś innego niż Jezusa Chrystusa, wynosi 1:10 000 000 000. Z biegiem lat, opierając się na nowszych badaniach, szacunek ten został skorygowany w górę. W sytuacji braku innych przekonujących interpretacji wolno zatem stwierdzić, iż oblicze na Całunie z Turynu oraz na Chuście z Manopello, czyli »Weronice«, jest OBLICZEM JEZUSA CHRYSTUSA".

Tyle z doniesień naukowców. Jednak my, wierni, powinniśmy w miarę możliwości skonfrontować to, co mówi "szkiełko i oko" z własnym odczuciem przez pryzmat naszej wiary. Powrót do tematu Volto Santo w "Liście do Pani" (patrz M. Wilczek "Zawsze szukajcie Jego Oblicza" nr 12/1 2009/2010) powinien być zachętą dla wszystkich, którzy mają możliwość podróżowania, do odwiedzenia Manopello, miasteczka w Abruzji, aby na własne oczy zobaczyć i zapatrzeć się w te, jakże piękne, porażone cierpieniem, ale pełne przebaczenia oczy naszego Zbawiciela. Kto raz spojrzy w te oczy, uwierzy, że są przepełnione miłością do nas ludzi i że ten obraz pozostawił nam sam Bóg, abyśmy nigdy nie zwątpili w tę miłość, która dla naszego zbawienia złożyła w ofierze za nas Bożego Baranka.

 

*) Paul Badde, Boskie Oblicze. Całun z Manopello, PWE, Radom 2006 r.