Zawsze z młodzieżą

b_240_0_16777215_00_images_numery_5_(194)_2011_okl.jpgZawsze z młodzieżą

Krystyna Piotrowska

 

Ksiądz Andrzej Tuszyński jest otwarty na świat i na ludzi. Ma głowę pełną pomysłów, które zawsze realizuje. Należy do grupy dwunastu księży, których portrety znalazły się w kalendarzu wydanym przez Fundację „Opoka”. Wydawca kalendarza napisał o księżach i zakonnikach, których wizerunki znalazły się na kartach wydawnictwa, że są to ludzie, którzy swoją działalnością sprawiają, że polski Kościół wciąż przyciąga młodych, stanowi dla nich alternatywę i otwiera przed nimi nowe możliwości.

Tym, którzy znają ks. Andrzeja, trudno uwierzyć w to, co sam o sobie powiedział, że nie nadaje się do pracy z młodzieżą, bo nie gra na gitarze i nie śpiewa ładnie. Ale już w pierwszej parafii w Jedlińsku, gdzie został skierowany po seminarium, stworzył dom otwarty dla młodych ludzi. Był z nimi, rozmawiał i stwierdził, że to grupa, z którą najlepiej mu się pracuje. Oni z kolei zaakceptowali swojego kapłana, i tak praca z młodzieżą stała się jego pasją. Wyjeżdżał z młodymi na obozy, prowadził oazy i tak spędzał, i dalej spędza, swoje urlopy. Od 11 lat jest związany ze Stowarzyszeniem Centrum Młodzieży „Arka”, i śmiało można powiedzieć, że o młodzieży wie niemal wszystko.

 

„Arka” wypływa

Ówczesny ordynariusz diecezji radomskiej, bp Edward Materski pragnął, aby młodzież miała w mieście takie miejsce, w którym będzie mogła się spotykać, wzajemnie ubogacać i dzielić swoimi talentami. To marzenie spełniło się, gdy biskup mógł przejąć pomieszczenia, w których wcześniej znajdowała się restauracja. Przeprowadzono niezbędne prace remontowe, i „Arka” – Katolickie Centrum Młodzieży rozpoczęło swoją działalność zaplanowaną jako antidotum na szerzące się patologie, m.in. alkoholizm i narkomanię.

W lutym 2002 roku zarejestrowano w KRS w Warszawie – Stowarzyszenie Centrum Młodzieży „Arka”, tym samym usankcjonowano prawnie prowadzoną dotychczas działalność. Jak czytamy w statucie, stowarzyszenie promuje normy moralno-etyczne, kształtuje postawy, rozwija zainteresowania i talenty. Jego misją jest działalność edukacyjna, wychowawcza, profilaktyczna, kulturalno-oświatowa i charytatywna na rzecz dzieci i młodzieży, a także aktywizacja społeczności lokalnej.

W „Arce” nie dzieli się młodych na zdrowych i poranionych, szczęśliwych i nieszczęśliwych. Tu patrzy się z wielką życzliwością na tych, którzy, tak jak i ich rówieśnicy z poprzednich pokoleń, sądzę, że świat jest u ich stóp, że wszystko jest proste i nie ma spraw trudnych. – Myślę, że największym problemem dzisiejszej młodzieży jest samotność w rodzinie, ale i samotność wśród kolegów, przyjaciół – mówi ks. Andrzej Tuszyński prezes „Arki”. – Młodzi nie potrafią rozmawiać ze sobą. Do tego dochodzą napięcia pomiędzy starszym i młodszym pokoleniem, bo młodzież jest poraniona głównie przez dorosłych, np. ci, którzy doświadczają rozwodów swoich rodziców. Muszą opowiedzieć się po stronie jednego z nich, a oni chcą mieć i matkę i ojca. Później bagaż zranień dźwigają przez całe życie. Oczywiście jest jeszcze problem wielkiego poranienia dzieci alkoholików. Im też trudno uwolnić się ze złych przeżyć. Młodzież ma często trudności ze znalezieniem grupy rówieśniczej, z którą może się zintegrować – twierdzi ks. Andrzej. – Trudno też jej wskazać jednoznaczny autorytet. Dobrze się dzieje, jeśli młody człowiek ma oparcie w swoich rodzicach i to oni są dla niego autorytetem. Wtedy wzrasta w odpowiedniej atmosferze, a atmosfera normalności powoduje, że później poradzi sobie z różnymi problemami w swoim dorosłym życiu.

 

Młodzież, która przychodzi do „Arki” zawsze może liczyć na wsparcie i na rozmowę z księdzem Andrzejem. Czasem jednak taka rozmowa nie wystarczy i wtedy ksiądz odsyła swego rozmówcę do zatrudnionego w „Arce” psychologa – pani Ewy.

– Młodzi wiedzą, że mogą na nas, dorosłych, liczyć – mówi ks. Andrzej. – Często słyszymy na forum grupy, że ja czy pani Ewa jesteśmy dla nich autorytetem. To bardzo ważne, jeżeli dzieciak ma z kim „przegadać swój problem”, bo w rodzinnym domu nie zawsze może to zrobić. Rodzice są na ogół zapracowani, nie jada się wspólnie posiłków, nie chodzi w rodzinnym gronie do kościoła, brakuje zwyczajnego bycia ze sobą. A normalność jest dziś młodzieży bardzo potrzeba. Mam wrażenie, że musimy częściej mówić o niej, bo żyjemy w czasach jakby nienormalnych.

Na podstawie swoich obserwacji i doświadczeń mój rozmówca podaje bardzo proste rady dla rodziców i opiekunów. Nie należy bagatelizować żadnego z problemów młodych ludzi, nawet najdrobniejszego. Nie wolno mówić „dasz sobie radę”, bo to jest „bzdet”, nic ważnego. Pierwsza zasada – to wysłuchać. Druga to dać radę wynikającą z własnego życiowego doświadczenia i – być mądrym, odpowiedzialnym przewodnikiem. Stres i problemy są normalnymi elementami w naszym życiu. Pokazywanie, jak radzić sobie z nimi jest ważniejsze niż zastępowanie dziecka w załatwianiu jego spraw.

 

Źle pojmowana wolność

 

– Obserwuję zjawisko, że młodzież mająca zaledwie kilkanaście czy nawet dwadzieścia kilka lat przeżywa często zachłyśnięcie się wolnością. Ten kto wchodzi w dorosłość, robi czasem głupie rzeczy, bo mu się wydaje, że wszystko mu wolno, bo jest już dorosły. Nie rozumie, że nieodzownym elementem wolności jest odpowiedzialność. I dziś trzeba przede wszystkim kłaść nacisk na łączenie tych dwóch sfer. Być wolnym w aspekcie zewnętrznym, ale nie pomijać aspektu wolności wewnętrznej. Młodzi winni rozumieć co znaczy – jestem wolny od, i jestem wolny do. Można więc mówić o wolności od używek i o wolności do prawdziwej miłości – wyjaśnia ksiądz Andrzej. – To są podstawowe pojęcia, które gdzieś uciekły z pola widzenia młodych. A jedną z przyczyn tego zjawiska jest fakt, że młodzi ludzie żyją jakby Boga nie było – dodaje. W dalszym ciągu rozmowy ks. Andrzej stwierdza: – Dzisiejszy świat stał się małą globalną wioską. Internet daje potężne możliwości, otwiera horyzonty, ale powoduje też modę na bylejakość. Wystarczy zobaczyć, jak wiele osób ogląda na przykład głupie scenki na youtubie. Nie sposób też nie zauważyć innego problemu, że świat wartości bywa dziś wyrzucany poza nawias życia, góruje przekonanie, że wszystko wolno, nie ma żadnych zakazów, że mamy prawo do wszystkiego. Rzeczników takiego modelu życia jest dziś bardzo wielu. Spotkać ich można w każdej grupie społecznej. Mówi się tam wiele o prawach, niewiele o obowiązkach. Ale jest to zjawisko, które będzie przemijało – kontynuuje mój rozmówca – bo zachłyśnięcie się pseudo wolnością, nasycenie się nią, spowoduje, nie wątpię, chęć powrotu do życia według zasad wynikających z Ewangelii.

 

Połączyć pokolenia

„Arka” realizuje wiele projektów. Jeden z nich nosi nazwę „Łączmy pokolenia”. Brała w nim udział grupa seniorów w wieku 70, 80 lat oraz bardzo młodzi ludzie, uczniowie szkół podstawowych i gimnazjaliści. Seniorzy pokazywali młodzieży, jak wykonać wiele ręcznych robótek, opowiadali o swoich doświadczeniach z czasów wojny, w zamian pobierali nauki, jak posługiwać się komputerem i jak wysłać maila, na przykład do córki do USA.

Obie strony słuchały się nawzajem. – Byłem zachwycony tym projektem – wspomina ksiądz. – Młodzi mówili, że fajni są ci starsi, a starsi z kolei, że fajna jest ta młodzież i że można z nimi mile porozmawiać. To była udana wymiana międzypokoleniowa. Starsi dzielili się swą życiową mądrością, doświadczeniem wiary, a młodzi zarażali ich swą radością życia i wręcz dziecinnym entuzjazmem.

– Wszak niegdyś rodziny wielopokoleniowe mieszkały w jednym domu – kontynuuje ks. Andrzej. – Młody człowiek uważał za oczywiste, że trzeba zająć się babcią, dziadkiem i podać im przysłowiową szklankę wody. Widział, że rodzice zajmują się swoimi rodzicami i on też musi kiedyś się nimi zająć.

W takim domu młodzież uczyła się też żyć w nurcie wiary. Dziś sporo młodych ludzi odchodzi od Kościoła. Dlaczego tak się dzieje? – zastanawia się ks. Andrzej. I dodaje, że nie potrafi na to pytanie znaleźć jednoznacznej odpowiedzi, choć sądzi, iż najczęściej wynika to z niezbyt dobrego przykładu, jaki dają rodzice.

Przypomina też, że to najczęściej media kształtują młodego człowieka, wprowadzając go w nurt źle pojętej wolności, w myśl której system wartości rodziców, a tym samym Bóg, stają się niepotrzebne. Bywa, że hołdowanie takiej pseudowolności ma zaimponować rówieśnikom. – Coraz częściej spotykamy się z tym, że młodzi ludzie są zagubieni – mówi – z naszej, tzn. ze strony dorosłych, potrzeba więcej dobrej woli. Zarówno księża, jak i rodzice muszą mieć dla nich więcej czasu i muszą szukać bliskiego z nimi kontaktu. Katecheza chyba już nie wystarczy. Ojciec Święty Jan Paweł II mówił w Denver: „ Idźcie na ulice, na place, na dachy waszych miast i głoście Ewangelię. Papież mówił, żebyśmy nie czekali w kościele, ale wychodzili przed kościół i zapraszali do niego. I tak trzeba robić, bo młodzi ludzie nie są nastawieni do nas negatywnie. Często stwierdzają tylko z goryczą, że mamy dla nich za mało czasu, a więc nie są dla nas ważni. Odchodzą od nas, tym samym zostawiając i Kościół. Często jednak wracają, gdy dostrzegą że Kościół jest dla nich otwarty. Proszą o rozmowę, o pomoc. Musimy wychodzić im naprzeciw, proponując różne formy zaangażowania. Na przykład wolontariat. To bardzo dobra metoda wychowania poprzez pracę, ale także przebywanie w grupie rówieśniczej czy to w wolontariacie, oazie czy w harcerstwie. Te wspólnoty mają w sobie siłę. Potrafią młodego człowieka ukształtować, ugruntować w nim system wartości. Dlatego w Radomiu, jak i w innych miastach jest konkurs „Ośmiu wspaniałych” promujący  młodzież, która robi coś dobrego, wspaniałego. Nie lubię, gdy mówi się o młodzieży, że jest zła, wrzucając wszystkich do jednego worka. Ja się z tym nie zgadzam – stanowczo podkreśla ksiądz Andrzej. – Osoby, które są związane z „Arką”, cechuje innowacyjność, otwartość, entuzjazm.

To dlatego chyba młodzi ludzie skupieni w tym środowisku nie mają kłopotu ze znalezieniem pracy. Pracodawcy sami dzwonią do ks. Tuszyńskiego z pytaniem, czy może kogoś im polecić do ich firmy. Ci młodzi już pokazali, że są kreatywni, że potrafią rozwiązywać różne problemy i zdobywać granty.

Ks. Andrzej dodaje, że największy komplement, jaki otrzymał kiedyś od pewnej dziewczyny, brzmiał: „My chodzimy do kościoła, bo nam ksiądz przez tyle lat nigdy nie powiedział, żebyśmy do kościoła chodzili. Gdyby nam ksiądz kazał chodzić, to my byśmy zrobili na odwrót”. Staram się więc nie nakazywać – wyjaśnia ks. Tuszyński – ale ukazywać Kościół i niejako podprowadzić – pod kościół, by chcieli do niego pójść. Nakaz stoi w konflikcie z ich poczuciem wolności.

Dziękując ks. Andrzejowi za interesującą rozmowę, notuję jeszcze jego radę dla wszystkich, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o Stowarzyszeniu Centrum Młodzieży „Arka” w Radomiu, by odwiedzili stronę internetową www.arka.radom.pl.