Prawo do bycia starym

b_240_0_16777215_00_images_numery_11_189_2010_ok.jpg

Maria Braun-Gałkowska

 

Przychodzi czas zasłużonego odpoczynku – trzeci wiek. O tym okresie życia, psychologia ma najmniej do powiedzenia, bo autorzy badań są najczęściej w wieku średnim i starość nie wydaje im się zbyt atrakcyjnym przedmiotem dociekań. Badań psychologicznych jest więc stosunkowo niewiele, za to dużo opisów popularnych, przedstawianych w opiniach publicystycznych, przysłowiach i żartach.

Skojarzenia ze starością są zwykle (i to niezależnie od wieku) negatywne, a żarty gorzkie, bo wyrażają lęk i niepokój przed starością własną – odległą lub bliską – ale zawsze niepokojącą. Niepokój dotyczy chorób, a jeszcze bardziej utraty samodzielności i uzależnienia od innych, a wyraża się w unikaniu nawet słów „starość” i „ludzie starzy”, a zastępowaniu go synonimami takimi jak: ludzie starsi, późna dorosłość, wiek podeszły, trzeci wiek.

Starość staje się czymś wstydliwym, a przymiotnik „stary” rodzajem obelgi. Obecność w społeczeństwie osób starych jest najczęściej ignorowana i bardzo trudno jest kupić szersze obuwie, lub dobrze skrojoną odzież większych rozmiarów. Ławki, na których idąca ulicą osoba stara mogłaby przez chwilę odpocząć, bywają usuwane, a napisy na produktach są często drukowane tak drobnymi literami, że nie można ich przeczytać, nawet w okularach. Prezenterzy w mediach starają się mówić bardzo szybko, tak że osoby gorzej słyszące (co polega najczęściej na problemach z selekcją dźwięków) niewiele mogą zrozumieć. Starość jest ignorowana – nieobecna.

Temu smutnemu obrazowi starości przeciwstawia się obraz inny – ludzi w podeszłym wieku pełnych życia i energii. Są to ludzie kształcący się, wędrujący po górach, chodzący do siłowni i na dyskoteki, bez zmarszczek (usuniętych przez znakomite kremy), z często zmienianym kolorem włosów (przez szampony koloryzujące,bo jesteś tego warta) i prowadzących atrakcyjne życie seksualne.

Taki obraz jest optymistyczny i zapewne proponowany w dobrej wierze, ale u części osób starzejących się może również budzić niepokój, gdyż stwarza rodzaj obowiązku bycia ciągle młodym i energicznym, „zakaz bycia starym” i budzi pytanie: co będzie gdy się jednak naprawdę zestarzeję?

Obydwa te podejścia wydają się jednostronne, gdyż przedstawiają starość tak, jakby wszyscy ludzie starzy stanowili grupę jednorodną, podczas gdy wiadomo z doświadczenia, że podobnie jak młodzi bywają różni, tak i starzy bardzo różnią się między sobą.

W literaturze przedmiotu, różnice te opisywane są przede wszystkim z punktu widzenia wieku: wczesna starość i późna starość, przy czym ludzie we wczesnej starości (60 – 70 lat) wobec obecnego przedłużenia ludzkiego życia, właściwie nie są jeszcze starzy. Można raczej mówić o nich jako o ludziach starzejących się, a określenie „starzy” odnosić do osób po 70 roku życia. Dla tych, naprawdę starych osób, można tworzyć inne typologie, a szczególnie ważne wydają mi się dwie sprawy. Ludzie starzy różnią się między sobą stopniem aktywności i stopniem życzliwości dla innych.

Biorąc pod uwagę oba te wymiary, można (oczywiście ze znacznym uproszczeniem) wymienić cztery typy ludzi starych, gdyż można być zarazem:aktywnym i egoistycznym, aktywnym i altruistycznym, wycofującym się i egoistycznym, wycofującym się i altruistycznym. Typy te można by przy użyciu terminów psychologicznych nazwać bardziej fachowo, ale ponieważ cechy osobowości mają w psychologii znaczenie ściśle określone, można też nazwać je językiem potocznym: samolubni, życzliwi, gderliwi iłagodni.

Samolubnito tacy, którzy są witalni, energiczni, a zarazem spontanicznie, lub pod wpływem porad kierowanych do seniorów, działają aktywnie, ale cały wysiłek nastawiają na samego siebie. Dbają więc o swoją urodę, robią upiększające operacje plastyczne, ubierają się według najświeższej mody, stosują diety i ćwiczenia usprawniające, rozwiązują krzyżówki dla ćwiczenia pamięci i wkładają wiele wysiłku w to, by jak najdłużej wyglądać i czuć się młodo. Dzięki tym wszystkim zabiegom czują się dobrze, ale myślą tylko o sobie i cały czas poświęcają dla siebie, nie dbając o innych. Nawet gdy znajdą się w jakieś grupie, traktują ją jak narzędzie do własnego usprawnienia lub rozrywki, a nie przejmują się potrzebami innych jej członków.

Odmianą – samolubnych bywają też osoby bardzo aktywne w pomocy dla rodziny, ale starające się członków rodziny podporządkowywać sobie, kierować ich życiem, dyrygować nimi i doradzać, a własne rady traktują jak wyrocznię i – jeśli rady te nie zostają realizowane – czują się urażeni. Toczą z dorosłymi dziećmi walkę o dominację i nie chcą dopuścić do ich usamodzielnienia. Ludzie ci byliby bardzo zdziwieni określeniem samolubni, bo – jak mówią – „żyją tylko dla dzieci i wnuków”, ale nie uświadamiają sobie, że w ten sposób zaspakajają potrzeby własne.

Życzliwiteż są aktywni, jak na swój wiek są sprawni fizycznie oraz psychicznie i o tę sprawność dbają, ale ich celem nie jest tylko utrzymanie siebie w jak najlepszej kondycji. Starają się uczyć, rozszerzać swoje horyzonty, nabywać nowe sprawności, a jednocześnie dzielić się z innymi zarówno wcześniej zdobytym doświadczeniem, jak i nowymi umiejętnościami. Są otwarci na nowe informacje i inicjatywy. Życzą dobrze innym ludziom, nawet nigdy niespotkanym, Ojczyźnie, zwierzętom, roślinom.

Według św. Tomasza z Akwinu – benevolentia,czyli życzliwość – jest bezinteresownym pragnieniem tego, co jest dobre dla innych osób.Życzliwość wymaga empatii i wyobraźni, by zrozumieć ich potrzeby i sytuację. Życzliwość (jak mówi Arystoteles) podobna jest do przyjaźni, ale nie jest przyjaźnią, gdyż można darzyć życzliwością także osoby nieznane i to bez ich wiedzy.

Życzliwi myślą więc nie tylko o sobie, ale także o innych ludziach – bliskich i dalekich. Chętnie pomagają członom swoich rodzin, ale nie usiłują ich sobie podporządkowywać, rozumieją, że nie zawsze mają rację i uczą się od innych, także młodszych. Rozumieją też, że choćby mieli słuszność, za późno już na wychowywanie i pouczanie dorosłych dzieci. Zrobili w tej sprawie tyle ile potrafili, teraz nie powinni się wtrącać. Oczywiście lubią, gdy dzieci i wnuki okazują im swoją miłość, ale nie starają się dominować nad nimi, ani poprzez emocjonalne szantaże wymuszać odwiedzin, zainteresowania, i wspólnego spędzania świąt.

Wolny czas poświęcają na działanie w różnego typu samorządach, pracują w wolontariatach, ośrodkach charytatywnych, parafiach i świetlicach dla dzieci, odwiedzają chorych, dbają o środowisko naturalne, karmią ptaki i hodują kwiaty na działce lub na parapecie okiennym. Jeśli należą do jakiejś grupy, starają się nie tylko korzystać z tej przynależności, ale także pomagać innym, troszczyć się o ich potrzeby i cieszyć z ich radości, dlatego są pożyteczni i lubiani.

Gderliwinie są aktywni, nie pozwala im na to zdrowie, ale też nie troszczą się o swoją sprawność fizyczną i psychiczną, bo to wymaga wysiłku. Liczą na pomoc innych. Wobec świata mają postawę roszczeniową – uważają, że wszystko im się po prostu należy. Ponieważ są egoistyczni, żądają od innych by się nimi opiekowali, przynosili im i podawali potrzebne rzeczy, załatwiali liczne sprawy, poświęcali im swój czas i okazywali wdzięczność. Nie myślą o tym, że inni też mają swoje obowiązki i swoje problemy, ale żądają, a nawet wymuszają troskę, rozmowy i usługi.

Mają do innych nieustanne pretensje, narzekają na „dzisiejszą młodzież”, zły rząd, „trudne czasy”, niewdzięczność ludzką i obecny świat, który postrzegają jako zagrażający. Nie zauważają zmian pozytywnych i wysiłków podejmowanych dla dobra wspólnego, a przeciwnie chętnie osądzają, oburzają się i przypisują złe intencje. Ponieważ od takich osób, ciągle narzekających, krytykujących i gderających, inni ludzie stronią jak tylko mogą, w rezultacie czują się osamotnieni, a samotność staje się kolejną przyczyną narzekania i pretensji.

Łagodnistarają się być aktywni na ile mogą, ale że niewiele mogą – z powodu podeszłego wieku lub choroby – pomoc jest dla nich konieczna. Ponieważ jednak są życzliwi, rozumieją, że i innym nie jest łatwo, nie są więc roszczeniowi, żądający i gderający, ale okazują wdzięczność za to, co otrzymują. Interesują się innymi, więc chętnie słuchają o ich problemach, nie zamęczają ich narzekaniem, ale starają się ich rozumieć, współczują w smutku, cieszą się z radości.

Pytani – chętnie dzielą się swoim doświadczeniem, ale nie narzucają się z radami, cieszą się z każdego, choćby niewielkiego, sukcesu i powodzenia innych. Szukają nawet drobnych sposobów na okazanie innym swojej życzliwości i pomocy, słuchają opowieści o cudzych kłopotach. Ludzie chętnie więc towarzyszą im, gdy tylko znajdą na to czas.

Ludzie łagodni umieją pogodzić się z tym, że główny nurt życia płynie już obok nich, że – jak śpiewali w swoim kabarecie Starsi panowieTrudna rada, jeśli chodzi o karierę, to nie będzie, już nie będzie się premierem.

Wiedzą też, żeczęsto odwiedza ich ktoś, bo zdarzyła się taka chwila, że nie miał gdzie iść, ale rozumieją, mówiąc słowami Marii Dąbrowskiej, że: być potrzebną w taki sposób, to jednak jest być potrzebną; że życiem cieszyć się można, gdy przyjdzie na to pora, nie wpływając widomie na jego bieg, nie odgrywając w nim roli.

Opisy te są oczywiście skrajne. Możliwych jest wiele typów pośrednich, a także przechodzenie z jednej grupy do drugiej, zarówno na osi altruizmu, jak i aktywności. Tak więc ludzie starsi, podobnie jak we wcześniejszych okresach życia, bywają bardzo różni, a w różnorodności tej mogą także się zmieniać. Osoba, której zachowanie pozwala na zaliczenie jej do któregoś z opisanych typów, może po jakimś czasie, z konieczności lub w wyniku własnego starania, przejść do typu innego.