Aby patrzeć znaczyło widzieć

b_240_0_16777215_00_images_numery_7_8_186_2010_ok.jpgAby patrzeć znaczyło widzieć

Maria Wilczek

 

W uroczej książce Williama Saroyana Cóż za pomysł, tato! tak opowiada o jednej ze swych rozmów z ojcem dziesięcioletni bohater: “Kiedy mu pokazałem kamyki i muszelki, i tę deskę, powiedział:

– Wspaniałe. Wszystko, co znalazłeś. Idź do kranu, potrzymaj to chwilę pod wodą, a potem przyjrzyj się uważnie każdemu z osobna. W ten sposób człowiek uczy się pisać – uważnie przyglądając się wszystkiemu.

No więc przez ten czas, kiedy ojciec przyrządzał śniadanie, opłukałem kamyki i muszelki, i ten kawałek deski, a potem oglądałem wszystko po kolei bardzo uważnie i dokładnie. I naprawdę zobaczyłem bardzo dużo [...]. Zrozumiałem, że każdy drobiazg kryje w sobie więcej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Był tam na przykład taki kamyk wielkości może połowy orzecha włoskiego, czarny i troszkę czerwony, a prościuteńka biała kreska oddzielała jedną część kamyka od drugiej, zupełnie jakby to był jakiś świat, a ta biała linia oddzielała morze od lądu. Ten mały kamyk nasunął mi tyle różnych myśli i nagle poczułem, jak to cudownie móc widzieć tak wyraźnie, dostrzegać w małej rzeczy coś tak wielkiego, prawie największego".

Wakacje w pełni. Przed nami wiele rodzinnych wypraw z dziećmi w okolice znane i nieznane. Warto je urozmaicić wspólnymi z dzieckiem obserwa­cjami przyrody i zabawami, które roz­wijając wrażliwość, będą ćwiczyć również jego spostrzegawczość pamięć, refleks, a także sposób wysławiania się, formułowania myśli. I nam dorosłym przyda się też takie czujniejsze niż zwykle otwarcie na piękno Bożego świata.

Pierwsza wyprawa może odbyć się pod hasłem –

 

„Kosz zebranych spostrzeżeń”

Często wraca się z wycieczek z koszami grzybów, jagód, poziomek, malin – dlaczego by raz nie wrócić z "koszem" takich nietypowych zbio­rów? Najpierw umówmy się z dzieckiem, że będzie bardzo dokładnie obserwować różne elementy przyrody. Przyjrzy się bardzo czujnie, np. – mrówce. Będzie obserwować: jak wygląda, jak dźwiga źdźbło trawy, jak się porusza, w jakim żyje otoczeniu… Podczas obserwacji dziecka zada wiele pytań i otrzyma od nas wiele odpowiedzi. Po chwili, kiedy wszystko wyda się już jasne, dorosły zapisze na małej karteczce hasło – w tym przypadku "mrówka" – i karteczka trafi do małego koszyczka dziecka. Wznawiamy wędrówkę aż do następnego przystanku, aby tym razem dziecko przypatrzyło się np. leżącej na ścieżce gałązce i spróbowało dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Niech jej dotknie, by przekonać się, jak szorstka jest jej kora, jak ostre zakończenie, niech dostrzeże jak rozczłonkowany ma kształt, jakie barwy. I znów karteczka z wypisanym hasłem "gałązka" powędruje do koszyka. Po jakim czasie w koszyczku znajdą się karteczki np. z takimi hasłami: dziupla, polana, motyl, strumyk, skałka, kwiatek, korzeń, pień drzewa, itp., a każdy zapis będzie efektem solidnej obserwacji przyrody. Po powrocie do domu wysypujemy z koszyczka na stół kartki, a dziecko opowiada, czasem naprzemian z dorosłym, czego się dowiedziało, co zapamiętało.

 

Poszukiwanie dźwięków

Ten spacer przez jakiś czas musi odbywać się w ciszy i skupieniu. Dziecko wsłuchuje się w docierające do niego dźwięki, a za każdy dostrzeżony, inny od poprzedniego, nazwany najpierw przez rodzica, dostaje koralik, który trafia do jego kieszonki.

Podczas jednej wyprawy może ono zarejestrować bardzo wiele dźwięków: śpiew co najmniej kilku ptaków, szum wiatru w drzewach, trzepot skrzydeł, odgłosy odległej wsi czy miasta, szelest traw, brzę­czenie muchy, inne niż pszczoły. Niektóre odgłosy może spowodować samo, np. stukot uderzanych o siebie kamyków, różny od stukotu kawałków drewna. Wiele wrażeń da zabawa z echem. Z takiego spaceru w poszukiwaniu dźwięków, niezwykle rozwija­jącego wrażliwość muzyczną, dziecko powraca z wieloma zarejestrowanymi w pamięci dźwiękami i – kieszenią pe­łną koralików. Niektóre z tych dźwięków może spróbować odtworzyć potem w domo­wych zabawach dźwiękonaśladowczych.

Pożytecznym zajęciem podczas innego spaceru może być –

 

Poszukiwanie kolorów

Każdy wyodrębniony kolor lub odcień może być także zaznaczony wkładanymi do kieszeni dziecka koralikami. Ich liczba uprzytomni jemu i nam, jak wiele kolorów i tonacji występujących w przyrodzie możemy wyróżnić i nazwać. Zwróćmy też uwagę dziecka na zmianę barwy w zależ­ności od tego, czy przedmiot jest w świetle czy w cieniu także na to, że kolor obserwowanego elementu przyrody zmienia się w zależności od otoczenia, w jakim się znajduje.

 

Przypatrzeć się budowli

Jeśli na trasie spacerów z dzieckiem znajdzie się zabytkowy obiekt, zatrzymajmy się, także po to, aby zwrócić uwagę na fakt, jak wiele ma „oblicz”, jak różnie wygląda, w zależności od zmiany naszego punktu obserwacji. Inny fragment zabytku może dziecko objąć wzrokiem z daleka, inny z bliska. Można zwrócić jego uwagę na to, co ulega wówczas zmniejszeniu, co powiększeniu, co widzimy, oglądając obiekt z tak zwanej „żabiej perspektywy”, przykucając, a co – jeśli wdrapiemy się na pobliski pagórek? Najłatwiej dostrzec można te zmiany na przykładzie wieży kościoła, która oglądana z daleka będzie dominować nad budowlą, oglądana z bliska zniknąć może z pola widzenia, „ukrywając się” poza jej bryłą.

Wygląd budowli zamienia się też w zależności od pory roku. Ten sam obiekt inaczej wszak prezentuje się na tle zielonej ściany drzew, inaczej widziany na tle ażurowych, bezlistnych gałęzi, inny jest w dzień pochmurny, inny w słońcu, dzięki grze światła i cienia. Pewne płaszczyzny są ostro oświetlone, inne całkiem zatopione w mroku, a po innych światło prześlizguje się, ukazując skomplikowaną grę krzywizn. Inaczej ślizga się promień słońca po powierzchni ściany z cegły, inaczej po powierzchni z kamienia, jeszcze inaczej po szkle. Ten sam budynek wygląda inaczej ciemną nocą, inaczej, gdy oświetla go światło księżyca. A więc obiekt znany i widziany wielokrotnie może wywołać tak wiele nowych wrażeń. Zachęćmy dziecko do wyrażania ich słowami.

 

Spacer z latarką

Chociaż czas po zmierzchu nie jest odpowiedni na spacery z dzieckiem, zróbmy kiedyś wyjątek i zaprośmy je na spacer z latarką wokół domu czy po sa­dzie. Niech zobaczy znane otoczenie wyłowione z ciemności smugą światła. Niech zobaczy fragment konaru drzewa, pojedynczy liść, kwiat, gałęzie na tle nocnego nieba, trawy – jak na japońskiej rycinie… Wirujące strumienie światła, zmieniający się kształt cieni... Światłem latarki „kieruje” najpierw dorosły, potem dziecko, ale może to być też spacer z dwiema latarkami.

A na zakończenie spaceru usiądź­my na chwilę pod lampionem. Wykonujemy go wcześniej, a nie jest to zadanie trudne. Jednakowej długości paski brystolu (30 cm długości i 4 cm szerokości) łączy się z obu stron tak, aby utworzyły kulę z wąski­mi szczelinami. Wewnątrz kuli umieszczamy latarkę zawieszoną na sznurku, który z kolei przymocowujemy do ga­łęzi drzewa. Lampion kołysząc się wyzwoli „taniec” światła i cienia.

O ilu sprawach będzie można wtedy z dzieckiem porozmawiać…