Portret damy

b_240_0_16777215_00_images_numery_12_1_160_2007_08_ok.jpgPortret damy    
Ewa Polak-Pałkiewicz

Droga Jadwisiu, ukochane dziecię moje...
„Rady dla córki”


Istnieją w naszym kraju kulturze dwa zasadnicze ośrodki kultury materialnej związanej z arystokracją – dwa bardzo czytelne symbole: Puławy i Kozłówka. Puławy to świątynia sztuki, świadectwo artystycznych i naukowych zainteresowań właścicieli, a zwłaszcza autorskiej inwencji Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej. Księżna Izabela była nie tylko „ozdobą salonów”, z racji urody i talentów towarzyskich, ale prawdziwym „człowiekiem renesansu”, znawczynią historii, architektury i sztuki, botaniki i sztuki urządzania ogrodów, które sama projektowała, koneserką „starożytności”, admiratorką literatury pięknej – sama pisała, w swoim czasie modne, powieści i rozprawki. Ta niezwykła osoba była jednak zarazem swoistym symbolem nazbyt lekkich obyczajów epoki „króla Stasia”; a jej romanse przeszły do historii jako przykład zdrady nie tylko małżeńskiej.
Drugi symbol to Kozłówka w pobliżu Lublina. Park i pałac rodziny Zamoyskich, który do dziś – ze względu na troskliwe utrzymanie zarządzających nim historyków sztuki - wygląda tak, jakby ich właściciele opuścili swą siedzibę tylko na chwilę. Wysokie poczucie godności własnej mieszkańców Kozłówki dyktowało intrygujące, a nawet niezrozumiale z punktu widzenia dzisiejszego człowieka wybory. Ilość arcydzieł – w tym przedmiotów codziennego użytku, z których każdy jest niepowtarzalnym dziełem sztuki – na jednego członka rodziny, przyprawia o zawrót głowy. Rozmach cywilizacyjny Kozłówki zadziwia, jej architektura i położenie urzekają, przepych czyni wrażenie nieco przytłaczające.
A jednak historia nie przestaje nas zaskakiwać. To właśnie z Puławami i z Kozłówką związana jest postać jednej z najbardziej uduchowionych pań epoki zaborów w Polsce, Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej (1780-1837), która z powodzeniem może w naszych dziejach symbolizować świadomą swojej godności i posłannictwa żonę i matkę. Uważana za najpiękniejszą kobietę swojej epoki – spogląda ze ścian pałacu kozłowieckiego z niezliczonych portretów. Jednak pozostałe po niej prawdziwie ponadczasowe dzieło, dedykowany córce Jadwidze, w dniu jej ślubu z Leonem Sapiehą (1825 rok), zbiór rad dotyczących życia małżeńskiego, jest dokumentem niemal całkowicie zapomnianym, nigdy nie cytowanym. („Rady dla córki” zyskały natomiast wysoką ocenę w Kościele, rękopis do dziś przechowują SS. Norbertanki w Ibramowicach).
Co mówią „Rady...” o ich autorce, córce nazbyt uczuciowej księżnej Izabeli i właścicielce bajkowej Kozłówki? Że, mówiąc kolokwialnie, nie dała się zwariować. Że głęboko rozumiała wielkość roli kobiety i sakralny charakter małżeństwa. Że potrafiła miłość do rodziny, delikatność i takt uczynić najpiękniejszą ozdobą swojej kobiecości.  Że wobec swojej pozycji społecznej, i wynikających z niej obowiązków – m.in. prowadzenia intensywnego życia towarzyskiego – zachowywała rozumny dystans. Że była całkowicie pozbawiona próżności. Że potrafiła być powściągliwa i pełna umiaru w sądach o ludziach. Że jej największą dumą był mąż i dzieci. Że wysoki status materialny nakazywał jej raczej służbę innym niż używanie. Że umiała całym sercem kochać. A przecież nie żyła jak zakonnica, uczestniczyła w życiu salonów, była aktywna jako wychowawczyni swoich dziesięciorga dzieci i zarządzała, wraz z mężem ogromnymi dobrami. „Rady dla córki” pokazują osobowość przenikniętą subtelną kulturą, pełną szacunku dla drugiego człowieka, a zarazem - pełną trzeźwości i realizmu. Ujmują to wszystko, co mieści się w pojęciu „zdrowy rozsądek”, ale zarazem wyrażają sensus catholicus – co musiało wynikać z nie byle jakiej formacji religijnej Zofii i z bogatego życia duchowego. Co zadaje kłam uogólnieniom o rzekomym zepsuciu polskiej arystokracji, złych obyczajach rozpowszechnionych w pałacach, o pustce życia tej warstwy społecznej, której główne zajęcia, w dzisiejszym spłaszczonym wizerunku, upowszechnianym w wysoko nakładowych magazynach, symbolizować ma „bal i polowanie”.
Jest jeszcze jedna zastanawiająca cecha pisarstwa Zofii Zamoyskiej, a mianowicie jej bezapelacyjna nowoczesność.

Tylko z Bogiem
„Przede wszystkim” – zwraca się Zofia do swej ukochanej córki, Jadwigi – „będę ci mówiła o Bogu”. Wskazuje na maksymę Św. Augustyna: „Kochaj i rób, co chcesz”. Wszystko, co zrodzone jest z miłości do Boga przynosi prawdziwe i trwałe dobro. Zofia przypomina o konieczności walki ze sobą, codziennej, wytrwałej, polegającej na jak najpilniejszym wykonywaniu swoich obowiązków. O niezaniedbywaniu modlitwy, która jest najpewniejszą przewodniczką życia. „Pierwszą więc czynnością twoją dnia każdego niech będzie modlitwa, niech cię n i g d y nic od tego nie uwalnia”. Autorka „Rad” zaleca, jak najczęstsze uczestnictwo we Mszy św. – także w dzień powszedni. Prosi o troskliwe zadbanie o właściwego przewodnika duchowego. Zwraca uwagę na codzienny, dogłębny rachunek sumienia, który „najwięcej przyczynia się do naszej poprawy i przeciwko sobie samej uzbraja”. Prosi o starannie dobrana lekturę religijną na co dzień, o wystrzeganie się egzaltacji i przesady, unikanie „rozpraw religijnych” i stanowcze zadbanie, by „zależące od ciebie osoby dopełniały obowiązków pobożności i żyły moralnie i przyzwoicie”. Właścicielka jednego z największych w Europie majątków prosi córkę o trzeźwą pamięć o tym że „nasza pielgrzymka na ziemi jest krótka i trzeba zasłużyć na prawdziwe szczęście w życiu wiecznym”.

Przeznaczenie kobiety
Zofia Zamoyska była całkowicie pozbawiona cechy, która tak silnie zaciążyła nad życiem jej matki, pragnienia, by w pełni korzystać ze swej urody i pozycji, być szczęśliwą „tu i teraz”. Niezwykle realistycznie oceniała kondycję i rolę kobiety. Choć przekonywała, że przeznaczenie kobiety, gdy patrzy się na nie ogólnie, „z wysoka”, jest czymś „pięknym, zajmującym i słodkim”, to jednak dodawała, że „składa się ono niezawodnie z rzeczy trudnych i przykrych”. Co nie znaczy, że kobiety mają być nieszczęśliwe. Przeciwnie. Jeżeli takimi się stają, to tylko dlatego, że „nie znają dobrze powinności swoich” i „same psują przeznaczenie swoje, nie umiejąc go ocenić”. Zofia podkreśla, że nic tak nie czyni kobiety nieszczęśliwą, jak złudzenie, że tu na ziemi może osiągnąć pełnię szczęścia, i co za tym idzie, zabieganie o to, by wymknąć się trudnościom, rozczarowaniom, nieustannej walce i cierpieniom. Podkreśla wagę obowiązków domowych, czuwania nad ładem całej organizacji domu, nad jego czystością i porządkiem, a także nad jego wewnętrzną harmonią, co pomoże czerpać satysfakcję z życia rodzinnego także mężowi. Przestrzega przed fatalną w skutkach bezczynnością: „Bądź zawsze pożytecznie zajęta”, prosi, przypominając także o czynieniu ścisłego planu postępowania, by nie popaść w pokusy łatwego życia i schlebianiu swoim zachciankom. Jak najwięcej wymagać od siebie, a być pobłażliwą wobec uchybień innych - bo usprawiedliwia ich np. brak starannego wychowania, wykształcenia i ugruntowanych zasad moralnych – oto jej maksyma. Zofia wyraźnie wskazuje na posłannictwo moralne osób swojej klasy społecznej. Zaskakujące? Tylko dla tych, którzy powierzchownie znają historię. Stefan Kieniewicz, wybitny historyk, podkreśla, że „upadek kraju odrodził moralnie znaczną część arystokracji polskiej. Pokolenie zrodzone około 1800 roku nie przypominało już epoki króla Stasia. Religijność i surowość obyczajów, pielęgnowanie polskiego języka, kult oszczędności i pracy dla kraju – oto były nowe ideały. Wpajała je swoim siedmiu synom i trzem córkom pani Zofia z ks. Czartoryskich, ordynatowa Zamoyska”. ( St. Kieniewicz: ”Adam Sapieha”).

Najlepszy przyjaciel
Zofia ogromną uwagę przykładała do obdarzania męża największym zaufaniem. Ta „ufność bez granic” ma stać się „tarczą twojego szczęścia”. Prosi o łagodność wobec niego („jest to najpiękniejsza i najponętniejsza cnota w kobiecie (...) a panowanie łagodności jest jedynym panowaniem, o które kobiecie ubiegać się wolno, ale jest ono wszechmocne”) i o pokorę. Przestrzega: „żona, która panować pragnie jest winną i śmieszną”, choć wie, „że nie jest łatwo wyrzec się swojej woli zupełnie”. Trzeba się strzec, zwłaszcza stawiania na swoim w drobiazgach, bo „spokój i jedność domowa zasługują na wszystkie ofiary, a czymże są one w porównaniu tego co otrzymywać przez nie będziesz mogła”. Błaga, by Jadwiga nigdy przy mężu nie narzekała i nigdy się na niego nie gniewała: „nigdy się nie rozłącz, nie zaśnij zanim się usprawiedliwisz, zanim nie przebaczycie sobie i nie uściśniecie się nawzajem”. Zachęcie do wspaniałomyślności towarzyszy apel o bezapelacyjną szczerość wobec męża. Jeśli trzeba się na coś poskarżyć to „ t y l k o   j e m u  „. I „niech nigdy nikt trzeci między tobą a nim nie stanie”. Prosi, by córka wystrzegała się także: nadmiernych oczekiwań, że mąż będzie jej nieustannie nadskakiwał, stałego afektu i dąsów pod hasłem: „On mnie już nie kocha”. „Wystrzegaj się bardzo podobnych wymagań, często bowiem psują najszczęśliwsze pożycie. Kochaj ty męża całą duszą, poświęcaj się bez miary, ale nigdy nie bądź wymagająca”.
I jeszcze jedna, zaskakująca u tej światowej damy przestroga: przed nowymi przyjaciółkami i poufnymi zwierzeniami wobec nich. Poza obrębem najbliższej rodziny nikt nie powinien mieć dostępu do sfery prywatnych spraw. A jedynym naprawdę dobrze poinformowanym niech pozostaje mąż: „niech wie o wszystkim, do wszystkiego upoważnia”. Kwestia zaufania jest dla Zofii tak ważna, że nalega, by – zwłaszcza w pierwszych latach małżeństwa - córka jak najmniej osób przyjmowała u siebie, „a w nieobecności męża n i k o g o”. Natomiast starać się powinna podzielać jego upodobania i „nie nudzić się tym, co jego zajmuje i bawi”. „Tak w drobnych, jak i większych zdarzeniach nic nie czyń bez jego porady, twoje projekty, twoje życzenia, twoje nadzieje niech zawsze będą jemu poddane i powierzone”.
Wychowana w atmosferze Puław Zofia prosi, by córka zawsze zabiegała o możliwość spowiadania się razem z mężem i z nim chodziła do kościoła.

Wśród innych
Ważny rozdział „Rad dla córki” stanowią napomnienia odnoszące się do życia towarzyskiego i dbałości o swój rozwój umysłowy. Trzeba uważać, by nie zachłysnąć się zabawami i rozrywkami, a zwłaszcza, by nie odbywały się one kosztem obowiązków domowych i „planu życia”. Ostrożnie podchodzić do pochwał ( „oceń je podług ich prawdziwej wartości, nie upajaj się nimi, bo to jest śmiesznym”). Zdecydowanie wystrzegać się należy zalotności („jej znać nie może kobieta z duszą wzniosłą i umiejąca cenić godność swoją”). Natomiast jak najwięcej czytać i „kształcić swoje talenty”, nawiązując „stosunki z ludźmi utalentowanymi”. ”Korzystaj z każdej sposobności, aby brać dobre lekcje literatury, muzyki, rysunku”. Zofia przestrzega, by nigdy nie być rozrzutną przy robieniu zakupów, nigdy nie zaciągać długu i być pełną wyrozumiałości wobec służby. „Staraj się wpływać na ich moralność, doglądaj w chorobie, nie opuszczaj w starości”. I tu pojawia się zaskakujący passus: „Żądaj tylko tego co sprawiedliwe. Dlaczegóż pragniemy koniecznie doskonałej usługi? Trzeba wymagać dokładności w tym, co się tyczy całego domu, ale nie w tym, co naszej osobistości dotyka, gdy pragniemy co chwila dogadzać tysiącznym wymaganiom, albo kaprysom”. Nie można pozwalać sobie na poufałość wobec służących, ale trzeba ich traktować jak ludzi, nie narzędzia. Niezwykle racjonalnie podchodzi Zofia Zamoyska do sprawy dobroczynności. Nie może być ona czymś nadrzędnym w stosunku do obowiązków wobec rodziny i nie może odbywać się kosztem potrzeb materialnych dzieci. Tu także można „szukać siebie”, a nie prawdziwego dobra innych; dobroczynność może stać się niebezpieczną „namiętnością, z którą walczyć będzie trzeba i pokonać, tym bardziej, że zdaje się nam ona tak piękną i prawą, że mniemamy, iż jej oddać się można bez wahania”.
Zofia wychodzi z założenia, że nigdy za dużo o dobrym wychowaniu i nawet swojej dziewiętnastoletniej córce nie szczędzi przypomnień, by nigdy, pod żadnym pozorem o nikim nie mówiła źle, nigdy z nikogo się nie wyśmiewała, dbała o uprzejmość zwłaszcza wobec „starszych i nudnych” – tym ostatnim nie należy nigdy dać poznać, że nas nudzą, a to z powodu rozumienia i uznania własnej godności.
I jeszcze te pozornie drobne, a tak istotne napomnienia; nigdy nie brać udziału w rozmowie, w której pojawiają się nieskromne żarty, nie ubierać się nazbyt elegancko, tak by zwrócić na siebie uwagę, za modą iść „rozsądnie – bez wymuszenia, unikać starannie plotek, w rozmowie słuchać innych, a unikać mówienia o sobie, nie wypowiadać stanowczych sądów, zwłaszcza w sprawach politycznych, bowiem „zdania tak silne, tak rozstrzygające w polityce lub innych rzeczach szpecą bardzo kobietę młodą”, dbać o strój domowy, zwłaszcza zaś o staranny wygląd w towarzystwie męża, w najmniej oficjalnych sytuacjach.
Zofia Czartoryska, drobna brunetka o ogromnych oczach, kobieta z wyższych sfer, chodzi po ziemi nadzwyczaj twardo. I wie, że drugą ukochaną kobietę, która jest jej córką uchronić od błędów życiowych i niepotrzebnych cierpień może właśnie realizm, spojrzenie w prawdzie na siebie, swoją pozycję wobec Boga i na drugiego człowieka. Musi pojawić się pytanie o źródła jej postawy życiowej, o jej wychowanie. Dom, w którym wyrastała nie należał przecież do najbardziej nobliwych. A jednak kronikarze tamtych czasów podkreślają ogromne przywiązanie Zofii do matki i wyjątkową wrażliwość na wszelki fałsz „światowego życia” oraz niechęć do blichtru młodziutkiej jeszcze księżniczki. Stefan Kieniewicz pisał, że była to „anielska dusza w ciele pełnym uroku, szczersza w surowości swej od własnej matki, ks. Izabeli z Flemmingów”. Inni twierdzili, że była jedną „z tych istot wyjątkowych, które nawet w umysłach wątpiących obudzają wiarę w godność i szlachetność natury ludzkiej’, że „była żyjącym arcydziełem”, kobietą „przed którą klękały na kongresie wiedeńskim króle i cesarze Europy’ (S. Wasylewski: „Portrety pań wytwornych”). A jednak pozostała sobą. Tą, która w całym swoim życiu szczyciła się najbardziej tym, że kocha ją wspaniały człowiek, jej mąż, i że razem z nim i dziesięciorgiem dzieci – jedenaste zmarło przedwcześnie – tworzą kochająca się, lojalną i zgodną rodzinę.
Czy Jadwiga skorzystała z rad matki? Jej małżeństwo z Leonem Sapiehą, uczestnikiem powstania listopadowego i wieloletnim marszałkiem Sejmu Krajowego we Lwowie, było szczęśliwe, choć naznaczone tragedią przedwczesnych śmierci siedmiorga dzieci. Ósmym był Adam Stanislaw, ojciec wielkiego księcia Kościoła krakowskiego, wychowawcy i przyjaciela Karola Wojtyły, ks. Adama kardynała Sapiehy.


Korzystałam z „Rad dla córki” opracowanych i opatrzonych wstępem przez Marię Dębowską. Wydawnictwo Instytut Edukacji Narodowej, Lublin 2002.