Cena znajomości

b_240_0_16777215_00_images_numery_6_205_2012_okl.jpgCena znajomości

Ks. Mirosław Jasinski

 

Ucichły radosne śpiewy pierwszokomunijnych dzieci i bierzmowanej młodzieży.

Pozostało pytanie, ilu znich wytrwa w wierze do końca? Czy nie wyrosną z przyjaźni z Chrystusem jak z eleganckiego garnituru albo odświętnej sukienki? Za tę przyjaźń trzeba nieraz słono płacić! Wiedzą o tym najlepiej chrześcijanie żyjący w Chinach, Korei Północnej, Wietnamie, Iranie, Arabii Saudyjskiej, Egipcie i w innych, prawie 50 krajach świata. Znajomym Jezusa nie jest łatwo także w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej. Najtrudniej mają chyba dzieci z małżeństw mieszanych narodowościowo. W tradycjach wielu państw Bliskiego Wschodu narodowość dziedziczy się, nie jak w naszej kulturze po ojcu, lecz po matce! Zostało to ustalone nawet w Talmudzie: Matka zawsze pewna, nawet jeśli jest nią... prostytutka. Ta reguła w połączeniu z uproszczoną opinią, że prawdziwy Polak to katolik, a prawdziwy Żyd to wyznawca judaizmu, była nieraz przyczyną duchowego cierpienia wielu ludzi. Nie tak dawno pewien młodzieniec żyjący w Izraelu, syn Żyda i Polki, po nagłej śmierci swego ojca, kiedy razem z matką znalazł się w opłakanej sytuacji materialnej, napisał w liście: Mam dwie ojczyzny, a obydwie nie moje: jedna, bom jest Żydem, druga) bom jest gojem (goj to pogardliwe określenie nie-Żyda).

Na dziedzińcu Francuskiej Szkoły Biblijnej i Archeologicznej w Jerozolimie historię

swojego życia opowiada mi ks. Grzegorz Pawłowski: – Jestem Żydem. Nazywam się Jakub Griner, Jakub Hersz Griner. Urodziłem się pod Lublinem. W Polsce miałem wielu przyjaciół i nigdy nie spotkałem się z jakąś jawną agresją spowodowaną moim pochodzeniem. Ale nie było mi też tak łatwo przyznać się do moich żydowskich korzeni, nawet po 20 latach od zakończenia wojny i przyjęcia chrztu św. Najpierw dowiedziała się o wszystkim pewna zakonnica. Potem moi przełożeni. W końcu, w 1966 r., kiedy byłem już kapłanem, ujawniłem wszystko na łamach „Tygodnika Powszechnego”. Od tej chwili wielu radziło mi opuścić Polskę. Zacząłem więc gorączkowo poszukiwać krewnych. Było to bardzo skomplikowane i trudne, bo rodziców i wszystkie siostry wymordowali hitlerowcy. W końcu jednak odnalazłem rodzonego brata. Mieszkał w Hajfie. Ale kiedy dowiedział się, że chcę przyjechać do Izraela, powiedział, że nie mogę przyjechać tam jako ksiądz. Kiedyśmy się jednak spotkali, wyznał mi, że bardzo żałuje, że nie wiedział o moim kapłaństwie wcześniej: Byłoby wtedy dwóch nieboszczyków) ale ty nie zostałbyś księdzem! –powiedział. Był praktykującym Żydem. Namawiał mnie, abym rzucił kapłaństwo, ożenił się i wrócił do judaizmu. Mimo, że z bratem miałem dobre stosunki, to jednak nigdy nie zapraszał mnie na uroczystości religijno-rodzinne. Nie zraziło mnie to do niego. Nie przestałem go kochać. I nie przestałem być księdzem i żydem równocześnie. Do dziś każdego wieczora idę na modlitwę do synagogi, a rano odprawiam Mszę św. w kościele. – A nie boi się ksiądz agresji, terroru, wojny? Nie byłoby lepiej wrócić do Polski? – Tylko jeden strach jest usprawiedliwiony! Strach przed sądem Bożym, przed piekłem, przed gehenną, ogniem wiecznym! Tym, czego trzeba się bać, nie jest śmierć fizyczna, ale śmierć duchowa, spowodowana wyparciem się Jezusa Chrystusa. Z tak błahego powodu jak wojna pasterz nie opuszcza swoich owiec, a syn Izraela swojej Ojczyzny! Kapłańska posługa jest dla mnie ważniejsza niż strach przed terrorystami. – Poczęstowany kolejną śliwką zaczynam rozumieć, że chrześcijaństwo bez świadectwa jest jałowe, pozbawione wyrazu, niezauważalne; że największym wrogiem wyznawcy Jezusa nie jest prześladowca, lecz obojętność otoczenia, w którym się żyje. To ona najłatwiej może go popchnąć w duchową anemię, letarg, półsen. Chrześcijanin to ktoś, kto nie tylko przyjął i zaakceptował dobrą nowinę o zbawieniu, ale stale trudzi się, by tę nowinę nieść innym, nawet za cenę odrzucenia przez najbliższych. Właśnie dlatego rubryka „narodowość” w paszporcie ks. Pawłowskiego stale jest pusta ...