Zwyciężyłam wybaczając!

Z ufnością wkraczamy w nowy rok, mając nadzieję, że przyniesie on więcej powodów do radości niż ten, który mija. Życzymy sobie powodzenia w działaniach, które przed nami, lepszego zdrowia, szczęścia rodzinnego, łatwiejszej codzienności… Myślimy też o tym, co powinniśmy zmienić – w najbliższym otoczeniu, w sobie, czym wzbogacić klimat rodzinnego domu. Aby wkroczyć w nowy rok z nadzieją i wewnętrznym spokojem, musimy na pewno odrzucić nasze zranienia, zażegnać rodzinne waśnie, dążyć do pojednania.

 

b_240_0_16777215_00_images_numery_12_1_180_2009_2010_ok.jpgZwyciężyłam wybaczając!

 

Z Kitty Chappell – autorką książki „Mogę wybaczyć, jeśli tylko chcę. Wybaczając niewybaczalne”, a także prelegentką na spotkaniach organizacji katolickich, która od przeszło 26 lat pomaga zrozumieć, jak ważną rolę w życiu pełni przebaczenie – rozmawia Diana Brzozowa.

 

Pani książka jest opowieścią o dorastaniu w domu, w którym panuje przemoc fizyczna i psychiczna. Doświadczyła jej Pani, Pani rodzeństwo i matka. Dla osób, które nigdy nie znalazły się w takiej sytuacji to wręcz niewyobrażalne, jak wielkie krzywdy może wyrządzić drugiemu człowiekowi bliska osoba. Jakie było Pani najbardziej traumatyczne wspomnienie związane z sytuacją w domu?

– Miałam wtedy 11 lat. Ojciec bił moją matkę, a ja myślałam, że ją zabije. Wymknęłam się tylnymi drzwiami, pobiegłam do sąsiadów i wezwałam policje, a nigdy wcześniej tego nie robiłam. Myślałam, że ojciec trafi do więzienia. Tak się jednak nie stało. Gdy przyjechała policja, ojciec wysłał matkę do drzwi, żeby im otworzyła. Jej koszula nocna była potargana, matka krwawiła… Zastraszona przez ojca, który zerkał na nią z głębi pokoju, powiedziała policjantowi, że się poślizgnęła i upadła, a takie tłumaczenie jest typowe dla osób, doświadczających przemocy. Oczywiście policjant wiedział, co się stało, ale nie mógł nic zrobić, ponieważ matka nie wniosła oskarżenia. Kiedy uświadomiłam sobie, że ojciec nie zostanie aresztowany, ogarnęło mnie przerażenie, bałam się, że odkryje, że to ja wezwałam policję. Zrozpaczona wybiegłam na zewnątrz, objęłam nogę jednego z policjantów i płacząc błagałam go, by zabrał mnie ze sobą, bo tak bardzo bałam się zostać. Policjant był naprawdę bardzo zasmucony, ale powiedział „kochanie nie mogę cię zabrać ze sobą, musisz zostać”. Wpadłam w panikę… Wtedy po raz pierwszy byłam gotowa opuścić moją rodzinę, nad którą przecież cały czas czuwałam. Na szczęście ojciec nigdy nie odkrył, że to ja wezwałam policję. W przeciwnym razie mogłoby to się źle skończyć.

 

Naturalna wydaje się w tej sytuacji taka reakcja ofiary, jak złość, nienawiść do oprawcy, a nawet chęć zemsty. Towarzyszyła ona Pani, jako małej dziewczynce, i w końcu też ogarnęła Pani matkę, która znienawidziła ojca „tak samo mocno, jak go kochała”. A jednak postanowiła Pani stoczyć walkę z tkwiącą gdzieś w środku nienawiścią. Jaki impuls spowodował chęć tej zmiany?

– To było wtedy, kiedy mój ojciec trafił w końcu do więzienia, a ja z matką i rodzeństwem przeprowadziliśmy się do Kalifornii. Myślałam, że będę tam szczęśliwa. Ale nie byłam, bo wzięłam ze sobą złość i gniew, które nadal rządziły moim życiem. Pewnego dnia podeszła do mnie w kościele kobieta, która znała naszą sytuację i zapytała mnie, czy już wybaczyłam swojemu ojcu. Zdumiało mnie to pytanie, można nawet powiedzieć, że zdenerwowało, ale i wywołało refleksję. Zaczęłam się zastanawiać nad sensem przebaczenia i postanowiłam poszukać odpowiedniej drogi, by je w sobie zbudować. Chęć przebaczenia przyszła jednak później…

 

Co to znaczy przebaczyć komuś prawdziwie?

– Cały czas zmagałam się ze sprawą przebaczenia, bo wiedziałam, że Bóg tego ode mnie oczekuje, ale wyzbycie się urazy nie jest sprawą łatwą. Zaczęłam więc się modlić, żeby Bóg „zmusił” mnie do tego, bym ojcu wybaczyła. Ale zrozumiałam, że decyzja powinna należeć do mnie. Wiedziałam jednak, że bez Bożej pomocy nie dam rady wyrzucić z siebie nienawiści. Zaczęłam zatem poprosić Boga, żeby zmienił moje nastawienie, żeby włożył w moje serce pragnienie, przebaczenia. I Bóg skierował moje myśli w stroną wskazania – „będziesz” kochała swoich nieprzyjaciół i modliła się za nich, błogosławiła tych, którzy cię prześladują…

Wybaczyć prawdziwie oznacza więc podjąć świadomą decyzję, że chce się przestać nienawidzieć osobę, która wyrządziła nam krzywdę i nigdy więcej jej naszego zranienia nie wypominać. Bo wybaczenie jest nie tylko dla dobra osoby, której wybaczamy, ale przede wszystkim dla naszego dobra. Wyrzucając z siebie wewnętrzne zgorzknienie, niechęć, nienawiść stajemy się naprawdę wolnymi ludźmi. Jeśli tego nie zrobimy nienawiść będzie naznaczała nasze życie, nawet jeśli naszego oprawcy nie będzie blisko nas. Być może nieraz jakaś osoba wcale nie zasługuje na wybaczenie, natomiast my zawsze zasługujemy na wolność, którą przebaczenie daje i na nadzieję, jaką ze sobą przynosi.

 

Jakie zagrożenie niesie brak przebaczenia winowajcy?

– Żyjąc z nienawiścią w sercu, byłam osobą nieszczęśliwą, zgorzkniałą i godną pożałowania. Winiłam ojca za wszystkie swoje późniejsze problemy życiowe, nawet za te, które wcale nie wynikały z jego winy. Żałuję, że matka nigdy nie wybaczyła ojcu, nie chciała odrzucić bolesnej przeszłości, przez co do końca życia była osobą wewnętrznie osamotnioną. Żyjąc w okowach nienawiści, nie potrafiła się cieszyć codziennością. Gorycz dosłownie zniszczyła jej życie. Matka przetrwała, ale nigdy nie odniosła zwycięstwa nad sobą.

 

Mówi Pani w swojej książce o tym, że mocując się z trudną sytuacją, można ją przetrwać lub przezwyciężyć. Jaka jest różnica pomiędzy tymi pojęciami?

– Przetrwać oznacza kontynuować swój tryb życia po jakimś zdarzeniu, zaś przezwyciężyć znaczy pokonać, przemóc, obezwładnić dany stan, zmienić w jakimś stopniu życie. Przetrwanie to rzecz godna pochwały, ale nie należy na nim poprzestać. Często jest tak, że wielu ludzi zatrzymuje się na etapie przetrwania i nigdy nie staje się zwycięzcami. Trwają, ale nie żyją – w pełni znaczenia tego słowa. Ukrywają w sobie ból, wyładowują swój gniew i żal na innych, wymuszają współczucie na otaczających ich ludziach, stawiając się cały czas w pozycji ofiary. Wszystkie swoje późniejsze niepowodzenia i błędy tłumaczą przeszłością. To z kolei powoduje, że popełniając grzechy w teraźniejszości, nie widzą potrzeby zmiany swojego zachowania, bo uważają, że są w pewnym stopniu zdeterminowani przez traumatyczne wydarzenia z przeszłości. Należy bezwzględnie dążyć do stania się zwycięzcą, walcząc ze swoją krzywdą i krzywdzicielem – wybaczyć i żyć pełnią życia.

 

Na ile przebaczenie jest procesem długim i trudnym?

– Prawdziwe przebaczenie nie jest procesem łatwym, bo wymaga od nas świadomych i odpowiedzialnych kroków. Przede wszystkim, na początku, musimy przyjąć przebaczenie od Boga, zaufać Mu bezgranicznie, powierzyć Mu nasze brzemię. Zapraszając Boga do tego procesu, prosimy Go, by stworzył w nas nowe serce, jak jest napisane w Księdza Psalmów – „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!” (Ps 51, 12). Następnie musimy podjąć decyzję o ofiarowaniu przebaczenia innej osobie, a na końcu musimy przebaczyć sobie, by nie obwiniać się za doznane krzywdy. Ważne jest też, żebyśmy w tym procesie przyjęli odpowiedzialność za własne czyny i myśli oraz żebyśmy nauczyli się być wdzięczni Bogu za wszystko, co nam ofiarował.Wybaczenie, odpowiedzialność i wdzięczność to bowiem trzy kroki na drodze do zwycięstwa.

 

Dlaczego tak ważne jest, by myśleć życzliwie o innych, nawet o tych, którzy wyrządzają nam krzywdę?

– Pamiętajmy, że wszystkie nasze działania biorą początek w myślach. Złe myśli niosą ze sobą złe działania, a życzliwe myślenie rodzi dobre postawy. Pozytywne myślenie o osobach, które nas ranią nie oznacza, że akceptujemy ich błędy. Potępiamy błędy, ale nie błądzących. Nie pozwalamy też na to, żeby czyjeś złe zachowania miały wpływ destrukcyjny na nasze życie wewnętrzne.

 

To bardzo trudne, wziąć odpowiedzialność za swoje odczucia… Czy myśli o doznanej  krzywdzie nie wracały do Pani po latach? Jak Pani sobie z nimi radziła?

– W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że Bóg dał nam na nasz własny użytek – umysł, i jeśli sami nie będziemy jego pracy kontrolować, zrobi to ktoś inny lub coś innego. Oczywiście były momenty, w których wracały przykre, negatywne wspomnienia. Ale ilekroć się one pojawiały, kierowałam je w stronę Słów Bożych: „Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie” (Iz 43, 18-19). Trzeba pamiętać, że przebaczenie jest wyborem i nie ma nic wspólnego z uczuciami. Wiele osób żyje w świecie subiektywnych odczuć, które moją niewiele wspólnego z rzeczywistością. Umiłowanie prawdy – prawdy Bożej, nie ludzkiej opinii o prawdzie, to jeden z istotnych kroków do wewnętrznej przemiany.

 

W jaki sposób Pani doświadczenie, przekazywane na różnych konferencjach i spotkaniach kobiecych organizacji katolickich, pomaga innym? Jak wielu ludziom Pani pomogła? Czy były sygnały od tych, którzy po kontakcie z Panią zmienili swoje życie?

– Dostaję e-maile z całego świata z podziękowaniem za pomoc. Znam też wielu psychologów i psychiatrów, którzy korzystają w swoich terapiach z rad, zamieszczonych w mojej książce. Pewna lekarka zatelefonowała ostatnio do mnie i powiedziała, że gdyby każdy przeczytał moją książkę i zastosował wiedzę, która jest szczególnie w jej drugiej części, to ludzie byliby szczęśliwsi. Wierzę, że moje działania są potrzebne, i że moje świadectwo pomaga osobom, które nie potrafią sobie poradzić z wybaczeniem.

 

Nie zachęca Pani do szukania pomocy u terapeutów, bo niektórzy z nich próbują wzbudzić w pacjencie właśnie postawę ofiary. Nie każdy zraniony jest jednak na tyle silny, by samodzielnie podnieść się z upadku. Czy można więc mieć zaufanie do jakiegoś rodzaju terapii, a jeśli tak, to do jakiej? Gdzie Pani zdaniem należy szukać pomocy?

– Zakładam, że w Polsce są organizacje, które pomagają osobom, doświadczającym przemocy. Trzeba jednak bardzo uważać, do kogo zwracamy się o pomoc, szczególnie, jeśli chodzi o terapeutów. Moja matka trafiła do bardzo złego psychoterapeuty, który kazał jej zapomnieć o wszystkim i zacząć spotykać się z innymi mężczyznami. To była najgorsza rzecz, jaką mogła zrobić, bo tak naprawdę, pomijając już względy religijne, matka nie uporała się z kwestią przebaczenia i w głębi serca nienawidziła nie tylko ojca, ale i wszystkich mężczyzn. Pomocy należy szukać u terapeuty chrześcijańskiego, który reprezentuje wartości chrześcijańskie i moralność chrześcijańską, który liczy się w swojej terapii z Bożymi zasadami. Ważną pomocą mogą być też mądre książki, pisane przez odpowiedzialnych ludzi i przede wszystkim czytanie Pisma Świętego, w którym znajdziemy odpowiedzi na wszystkie nasze pytania.

 

Czy wiara, Pani zdaniem, dodaje siły ludziom w takich sytuacjach?

– To Bóg daje nam siłę do stawania się takimi osobami, jakimi On nas stworzył. On daje nam moc, by pokonywać trudności, On daje nam siłę w drodze do zwycięstwa. Jeśli podejmiemy odpowiednią decyzję, zaprosimy Boga, by uczestniczył w naszym procesie odnowy, jeśli zastosujemy się do Jego nauki, to na pewno odniesiemy sukces. Bez Niego nie mogłabym nic zrobić i codziennie dziękuję Mu za siłę oraz pomoc w stawaniu się lepszym człowiekiem.

 

Dziękuje serdecznie za rozmowę.