Polak Roku w Belgii

Polak Roku w Belgii

Bożena Rytel

 

Polak Roku 2008 w Belgii – to drugi już w historii prestiżowy konkurs, organizowany przez Ambasadę RP w Belgii. Celem konkursu jest wyróżnienie osób aktywnych w środowisku polonijnym, którzy jednocześnie są dobrze zintegrowani z belgijską rzeczywistością. Żyją tam i pracują, dbając o dobry image Polaków za granicą, a w związku z tym stanowią przykład dla innych emigrantów.

Laury zdobywać można było w pięciu kategoriach; w dziedzinie kultury, medycyny, przedsiębiorczości w biznesie, działalności społecznej. Ostatnią kategorię – młody Polak – zarezerwowano dla osób do lat 30, wyróżniających się aktywnością, zaradnością, inicjatywą i ich konkretnymi efektami na terenie Belgii.

 

 

Hanna Drzewiecka zwyciężczyni w dziedzinie kultury

 

Zwycięski laur Polki Roku 2008 zdobyła w kwietniu 2008 roku Hanna Drzewiecka –skrzypaczka, solistka i kameralistka, koncertująca w najlepszych salach Europy. Współzałożycielka Stowarzyszenia Polish Expad Network  Belgium, promującego kulturę polską i polonijną w Belgii.

Pani Hania przyznała, że wiedziała o nominacji do konkursu i to stanowiło dla niej już duże wyróżnienie. W tym konkursie kandydaci sami się nie zgłaszają, tak jak w muzycznych, tylko typuje ich np. instytucja polonijna albo grupa osób, która uważa, że dany nominowany kandydat wybija się zawodowo w określonej dziedzinie. Hannę Drzewiecką typowała Polska Macierz Szkolna, oraz grupa osób prywatnych.

W dziedzinie kultury nominowanych było kilkanaście doświadczonych i interesujących osób; muzycy, działacze kulturalni. Nie sądziła więc, że zostanie laureatką. Mimo to musiała na uroczystą galę przygotować, tak jak zresztą wszyscy nominowani, przemówienie w czterech językach; po francusku, angielsku, flamandzku i po polsku. Kiedy wyczytano jej imię i nazwisko, jako zwyciężczyni w dziedzinie kultury, przez długą chwilę nie mogła otrząsnąć się z wrażenia i paraliżującej ją tremy. Choć ze sceną pani Hania jest oswojona, ale jako skrzypaczka-muzyk. Błyskawicznie uświadomiła sobie, że teraz, podczas gali w pięknej sali College St. Michel, nie będzie grać, tylko mówić.To zupełnie inna opcja, dlatego ogarnęło ją przerażenie. Musiała jednak zdobyć się na odwagę. Przemówiła w czterech językach. Zaznaczyła rolę kwartetu „Kryptos Quartet” w osiągnięciu tego lauru, podkreśliła trud pracy organizatorów gali, no i udało się! Aczkolwiek było takie małe „ale”. Pragnęła po polsku podziękować rodzinie za swoje sukcesy, ale – jej zdaniem – już dłużej mówić nie wypadało. Zakończyła zwykłym „dziękuję”, a mieściły się w nim wszystkie emocje i wdzięczność dla tych, których kocha.

 

Tego kwietniowego wieczoru

 

Było uroczyście – kierownik wydziału konsularnego Ambasady RP w Belgii, Piotr Wojtczak, zamykając część oficjalną imprezy powiedział do tłumnie zgromadzonych na gali gości, w tym przedstawicieli środowisk belgijskich, że praca ludzi, którzy przebywając za granicą, dokonują wysiłku integracji, pielęgnując równocześnie swoje korzenie, zostaje uhonorowana. Później uroczystość umilali, zaproszeni specjalnie na tę okazję z Krakowa artyści kabaretu Loch Camelot i Grupa MoCarta.

 

Pani Hania i jej rodzinne klimaty

 

Mieszka w Belgii od 15 lat. Nie oczekiwała, że tu zostanie, wyjdzie za mąż, dostanie pracę. Wręcz tego nie chciała. Wychowana w wielodzietnej rodzinie w Bydgoszczy preferowała swojskie rodzinne klimaty. Ciągle przy tym doskonaliła swój warsztat techniczny jako skrzypaczka. Muzyka towarzyszyła jej od dzieciństwa. Tata był muzykiem, trzy siostry również. Wspólne muzykowanie w tej rodzinie nie było więc niczym nadzwyczajnym, nie mówiąc już o świętach Bożego Narodzenia. Tata wcześniej przygotowywał aranżację kolęd, dostosowując ją do poziomu muzycznego córek. Pamięta swoje pierwsze muzykowanie z siostrami, kiedy grała na pustych strunach skrzypiec pierwszym palcem. Już wtedy tata napisał dla niej partię, żeby mogła grać razem z siostrami. Robił to wspaniale, pani Hania myśli o wydaniu tych aranżacji, bo są proste, ale niezwykłe, chociażby ze względu na harmonię...

Teraz wspólne muzykowanie jest prawie niemożliwe, każda z sióstr ma swój dom w innym mieście, taty już nie ma. Została mama, lekarka – pediatra, dzięki której wszystkie siostry otrzymały pełną edukację muzyczną. Tata tak o to nie zabiegał. Ale to co niemożliwe czasami się realizuje. Na początku sezonu muzycznego w przyszłym roku przyjedzie do pani Hani siostra Kasia, wiolonczelistka. Będą grały koncert podwójny Bramsa z orkiestrą w Brukseli. Koncert jest zaplanowany, Ambasada RP, o tym wie. Wkrótce pojawią się afisze.

 

Lawina „jak z płatka”

 

Pani Hania przyjechała do Belgii po studiach muzycznych w klasie skrzypiec, które ukończyła w Warszawie. Co roku, zresztą jako studentka, jeździła na rozmaite kursy i warsztaty muzyczne, organizowane albo w Polsce, albo za granicą. Wiedziała, że są one niezbędną strawą dla artysty muzyka. Po studiach – tak los pokierował – powie, znalazła się w Belgii, w Spa na kolejnym kursie muzycznym. Poznała wtedy profesora z Konserwatorium Królewskiego w Brukseli, Thanosa Adamopoulosa, który zainteresował się jej grą i zaproponował, żeby zdawała egzaminy do konserwatorium, tak na rok lub dwa, w celu dalszego szlifowania talentu.

Pani Hania przyzna, że w każdym kraju są inne metody, podejście do techniki grania i to ją właśnie fascynowało jako młodego muzyka. Zdała do Konserwatorium Królewskiego w Brukseli i studiowała tam dwa lata. W tym czasie nie tylko wiele się nauczyła, ale również poznała środowisko muzyczne, chodziła na koncerty, zaczęła grać w orkiestrach i w małych kameralnych zespołach. Wygrała też konkurs „Tenuto” organizowany przez Telewizję Belgijską. Główną nagrodą był koncert z orkiestrą Radia Flamandzkiego.

Po konkursie „Tenuto” zauważono Panią Hanię w środowisku. Zaproponowano jej stałą pracę w orkiestrze kameralnej w Antwerpii, poza tym liczne koncerty. Wyszła za mąż za syna profesora, który na samym początku zwrócił na skrzypaczkę uwagę, i na stałe osiadła w Belgii. W orkiestrze w Antwerpii Pani Hania poznała wiolonczelistę, Anthonego Grugera, który miał polskie korzenie i podobnie jak ona żył muzyką, marząc o założeniu małego zespołu kameralnego. Pomysł i marzenia zaczęły nabierać konkretnych kształtów. Na początku grali w trio: fortepian, skrzypce, wiolonczela, a w 2002 roku założyli kwartet smyczkowy „Kryptos Quartet” (dwoje skrzypiec, altówka, wiolonczela). To właśnie ten belgijski kwartet ciągle się rozwija i zdobywa coraz większą popularność w świecie muzycznym. Współpracuje z innymi znanymi kwartetami, nagrywa dla radia i telewizji. Kryptos Quartet koncertuje nie tylko w Belgii, ale m.in. we Francji, w krajach Beneluksu, w Niemczech. Poniekąd uwieńczeniem dotychczasowej pracy muzyków z Kryptos Quartet było zajęcie II miejsca w 2008 roku na Międzynarodowym Konkursie Kwartetów Smyczkowych, im. Dymitra Szostakowicza w Moskwie. Jako pierwszy belgijski kwartet „Kryptos Quartet” otrzymał na tak prestiżowym konkursie nagrodę. To był sukces, który otwiera kolejne drzwi do kolejnych sal koncertowych. No i między innymi spowodował otrzymanie przez panią Hanię tytułu Polki Roku 2008 w dziedzinie kultury. Tytuł ten otrzymała również za

 

Promowanie polskiej kultury

 

Kulturę polską zaczęła promować parę lat temu, kiedy przystąpiła do klubu Polish Expat Network Belgium – organizacji skupiającej Polaków i sympatyków Polski. Nacisk kładziono tam na promowanie kultury polskiej na zewnątrz, w środowisku międzynarodowym belgijskim. Organizowano spotkania, wystawy czy np. koncerty, które były wykonywane przez Polaków żyjących w Belgii. Chodziło o to, aby wizerunek Polaka przedstawić pozytywnie, jako twórcy, aby dowiedziano się, że Polak może ubogacić twórczo kraj, w którym się znalazł. Na bardziej uroczystych spotkaniach prezentowano np. zespół góralski „Czarna Góra” z Limburga, polskie tradycje, polską kuchnię. Ponieważ do Polish Expat Network Belgium należą ludzie z różnych środowisk zawodowych, na tego typu spotkania przyprowadzali Belgów z tych środowisk. W miłej i twórczej atmosferze Belgowie poznawali więc pozytywny wizerunek Polaka. Następowała przy tym integracja kulturowa.

 

Refleksje

 

Rozmawiałam z Pania Hanią w podbrukselskim ogrodzie. Wokół panowała przenikliwa cisza, spotkanie umilały zapachy lata; kwitnąca lawenda, skoszona świeżo trawa, białe naparstnice. Przygrzewało słońce. Po rozmowie spieszyła na próbę. Ćwiczy po kilka godzin dziennie. – To ciężka praca – przekonuje mnie – z właściwym jej uśmiechem, jakbym o tym nie wiedziała. A kiedy już poszła, przypominam sobie, co powiedziała o życiu w środowisku artystycznym. Po prostu – bez wiary nie dałaby rady...

NAPROTECHNOLOGIA NADZIEJĄ DLA BEZPŁODNYCH

NAPROTECHNOLOGIA NADZIEJĄ DLA BEZPŁODNYCH

Irena Grochowska

Instytut Ekologii i Bioetyki

Wydział Filozofii Chrześcijańskiej UKSW

 

Toczące się dyskusje na temat refundowania zabiegu in vitro w Polsce uruchomiły poszukiwania innych skutecznych sposobów pomocy osobom niepłodnym. Wokół NaProTechnologii, zrobiło się głośno w Polsce, i chociaż metoda ta znana jest w Europie od ponad dziesięciu lat, a w USA od trzydziestu, to dopiero teraz jej sława dynamicznie rośnie i powiększa się grono zwolenników.

Nazywanie jej zbawiennym odkryciem przez jednych i pseudonauką przez drugich sprawia, że wkrada się wiele chaosu i informacyjnego zamętu. Przede wszystkim odnotowuje się atmosferę konkurencji. Trwa licytacja nad skutecznością stosowania NaProTechnologii i zapłodnienia in vitro. Jak jest naprawdę – to pytanie sprawia wielu trudność, ale fakty są zawsze odpowiedzią na niewyjaśnione pytania.

Celem tego krótkiego artykułu jest przybliżenie czym jest NaProTechnologia i uświadomienie czytelnikom, że nie jest tylko alternatywą in vitro dla chrześcijan.

NaProTechnologia jako holistyczna metoda leczenia metoda leczenia (traktująca człowieka jako całość, szukająca przyczyn chorób, tkwiących w organizmie, a nie skupiająca się tylko na jednostkowym przypadku medycznym) bezpłodności według abp. Hosera jest propozycją diagnostyczno-terapeutyczną.

NaProTechnologia [T. W. Hilgers, The medical and surgical practice of NaProTechnology, 2004: 19] (NaProTechnologia) pochodzi od angielskiego „natural procreative technology” i jest nową dyscypliną nauk medycznych w zakresie zdrowia ginekologiczno-prokreacyjnego. Zajmuje się naturalnym wsparciem rozrodczości, rozwiązując problemy natury ginekologiczno-reprodukcyjnej kobiet. Charakteryzuje się określonym sposobem myślenia, z którego wynika postępowanie.

Naprotechnologia współgra z naturalnym cyklem kobiety i pozwala dokładnie określić przyczyny niepłodności, diagnozować je i w końcu leczyć. Trzeba tutaj nadmienić, że NaProTechnologia to nie tylko wspomaganie rozpoznania przyczyn niepłodności, ale również pomoc w leczeniu innych schorzeń układu rozrodczego.

Jest to nauka o fizjologii hormonów, która proponuje leczenie hormonalne zgodne z indywidualnym zapotrzebowaniem pacjentki. Połączenie technologicznego postępu medycyny konwencjonalnej z anatomią, biochemią, fizjologią i psychologią człowieka stwarza taką możliwość. Dzięki takiemu interdyscyplinarnemu ujęciu można wsłuchać się w „mowę organizmu kobiety” i pozwolić jej cieszyć się z możliwości macierzyństwa oraz zdrowia, likwidując wielorakie choroby i przyczyny niepłodności (np. wielokrotne poronienia, ciąże pozamaciczne, endometriozy, nadżerki, policystyczne choroby jajników, zrosty miednicze i zrosty jajowodów, mięśniaki, włókniaki, nowotwory.

Obserwacje zgodne z metodą NaProTechnologii  mogą przyczynić się do skutecznej profilaktyki  i uchronić przed takimi chorobami jak: chroniczna infekcja wywołana chlamydią oraz problemami związanymi z zatrzymaniem czy nieregularnością miesiączkowego cyklu. Naprotechnologia może nawet ochronić przed osteoporozą oraz niechcianą ciążą bez konieczności sięgania po HTZ (hormonalna terapia zastępcza), której uboczne skutki coraz częściej są ujawniane przez lekarzy i naukowców. Pacjentki mogą również skorzystać z NaProTechnologii w przypadku profilaktyki i leczenia chorób sutka, rezygnując z agresywnych lub nieprzydatnych metod, takich jak np. mammografia.

„Naprotechnologia jest  więc pierwszym w swoim rodzaju systemem, ogarniającym planowanie potomstwa, monitorującym reprodukcję oraz niosącym pomoc w rozwiązywaniu problemów natury ginekologicznej. Od innych, tzw. metod naturalnych NaProTechnologię odróżnia to, że oprócz edukacji i współpracy z pacjentami dochodzi jeszcze równoległe korzystanie z osiągnięć technologii medycznych (sprecyzowana analiza hormonów, ultrasonograficzna ekspertyza fachowców, techniki chirurgiczne z zastosowaniem technologii laserowych, mikrochirurgii i metod antywzrostowych)” [http://ecomedium.org/naprotechnologia.html, http://www.naprotechnology.pl/surgical.php]

Podstawą NaProTechnologii jest Model Creithona , który jest obserwacją płodności, opierającą się na wskaźnikach umożliwiających łatwe i obiektywne monitorowanie różnych hormonalnych zdarzeń.  Ta metoda pozwala w sposób wyczerpujący zapoznać się z prawidłowym  funkcjonowaniem organizmu kobiety z uwzględnieniem wszystkich sfer (psychiczna, duchowa, biologiczna, społeczna).

Jest to połączenie fachowej wiedzy o fizjologii kobiety z praktyką, która staje się służbą drugiemu człowiekowi.

Naprotechnologię można zaliczyć do medycyny ekologicznej, która wymaga dodatkowej wiedzy i wyobraźni i jest formą prewencji. Działanie prewencyjne polega przede wszystkim na umiejętności patrzenia na człowieka i jego choroby z perspektywy biologicznej całości. Lekarza ekologa cechuje szczególna umiejętność indywidualnego podejścia do pacjenta, a co za tym idzie stosowanie odmiennych procedur u każdego chorego.

 Tyle przypadków ile osób i tyleż samo metod leczenia. Specjalista – lekarz ekolog opiera się zatem na solidnym i skomplikowanym wywiadzie lekarskim i dlatego medycyna ekologiczna potrafi radzić sobie z wieloma skomplikowanymi chorobami.

Niepłodność jest najczęściej skutkiem wielu zakłóceń organizmu. Wnikliwa obserwacja, współpraca pacjenta, instruktora i lekarza pozwala na profesjonalne i całościowe podejście do każdej leczonej kobiety, co zwiększa skutecznie szansę na poczęcie zdrowego dziecka, nawet po przebytych chorobach i dolegliwościach.

NaProTechnologia jest propozycją nowego stylu życia, nie burzącego harmonii i dającego szansę na pełny rozwój człowieczeństwa, a w przypadkach zdiagnozowanych schorzeń i patologii naukową propozycją ich leczenia.

NaProTechnologia jest dla mnie sposobem przekazywania prawdy dotyczącej życia od poczęcia do naturalnej śmierci oraz skuteczną, bezpieczną i etyczną metodą leczenia niepłodności.

Matka Boża z Gietrzwałdu

Matka Boża z Gietrzwałdu

Diana Brzozowa

 

Nasza Orędowniczka, Matka Najświętsza ukazywała się w różnych miejscach świata. Fatima, Lourdes, La Salette, Guadalupe, Kibeho… do dziś przyciągają rzesze pielgrzymów. Często w wielkim utrudzeniu docierają oni do miejsc, w których Maryja nawoływała do nawrócenia, modlitwy i pokuty, w których wskazywała na moc różańca. Proszą Niepokalaną o potrzebne łaski, dziękują za już otrzymane.

Pielgrzymujemy więc i my Polacy w odległe strony, często nieświadomi tego, że i w Polsce jest miejsce, które nawiedziła Najświętsza Pani. To Gietrzwałd – leżący 14 km na zachód od Olsztyna. Tu 19 lat po objawieniach w Lourdes Matka Boska ukazywała się od 27 czerwca do 16 września 1877 roku dwóm wizjonerkom pochodzącym z niezamożnych polskich rodzin: trzynastoletniej Justynie Szafryńskiej i dwunastoletniej Barbarze Samulowskiej. Matka Boża przemówiła do nich „w języku takim, jakim mówią w Polsce”, co podkreślił wybitny teolog ówczesnej Warmii ks. Franciszek Hipler. A fakt ten miał istotne dla Polaków znaczenie.

Objawienia gietrzwałdzkie działy się bowiem w czasach tragicznych dla naszego narodu – w czasach zaborów, wzmożonej polityki germanizacyjnej Ottona Bismarcka, prześladowań wszystkiego, co polskie i z Polską związane, zwłaszcza księży i religii. Słowa Maryi przyniosły więc udręczonym ludziom nadzieję i pocieszenie. Maryja zapowiedziała, bowiem, że „jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów!”. I rzeczywiście, słowa te wypełniły się.

 

Ujrzały Jasną Panią

Matka Boża objawiła się pierwszy raz Justynie, kiedy ta wraz z matką wracała z Gietrzwałdu do Nowego Młyna, gdzie mieszkały. Dziewczynka była wesoła, bo zdała właśnie egzamin z wiedzy religijnej, konieczny, by przystąpić do Pierwszej Komunii świętej. I nagle zatrzymała się w olśnieniu, widząc niewyobrażalnie Piękną Panią z długimi włosami, siedzącą na żółtym krześle w koronie rozłożystego klonu.

Następnego dnia Jasną Panią olśniewająco piękną, siedzącą na tronie z Dzieciątkiem Jezus, pośród Aniołów – ujrzała w czasie odmawiania różańca – Barbara Samulowska. Wieść o objawieniach dotarła do proboszcza ks. Augustyna Weichsla. 30 czerwca, dzień przed przyjęciem przez Justynę komunii św. proboszcz poprosił ją, by zapytała Jasną Panią, jeśli ta ukaże się ponownie, czego od nich żąda. Justyna posłusznie powtórzyła pytanie księdza, i usłyszała w odpowiedzi: „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec”. Kolejnego zaś dnia usłyszała: „Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta!”. Także w nocnym objawieniu Barbarze Samulowskiej Matka Boska powiedziała: „Jam jest Niepokalane Poczęcie“. Tymi słowami potwierdziła ważność ogłoszonego 8 grudnia 1854 r. przez Piusa IX dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.

 

Przesłania Matki Bożej

Głównym przesłaniem ukazującej się w Gietrzwałdzie Matki Bozej były słowa – „Odmawiajcie gorliwie różaniec“. Nakazywała też Maryja wiernym, by byli posłuszni kapłanom, 29 lipca powiedziała wprost: „Wszyscy powinni słuchać kapłanów“, a na pytanie przekazane dzieciom przez osobę bardzo skrupulatną – jak ma pokutować, Maryja poradziła:  „Powinna zapytać spowiednika“. Najświętsza Panna podkreśliła też szczególną rolę Mszy świętej w naszym życiu. Gdy jedna z wizjonerek spytała, czy dziewczynki mają przychodzić rano przed Mszą św. na różaniec, usłyszała, że trzeba – „najpierw wysłuchać Mszę św., a potem odmówić różaniec, ponieważ tamta jest ważniejsza od tego“. Maryja podczas objawień przypomniała też o Eucharystii, jako najważniejszej modlitwie Kościoła, której nie można przedkładać nad żadne inne formy pobożnościowe, także maryjne. Wskazała również na Mszy św., jako szczególną pomoc dla dusz czyśćcowych. Jeden z pielgrzymów zapytał za pośrednictwem dziewczynek, jak ma pomóc duszom zmarłych rodziców. „Ma dać na Mszę św.“ – powiedziała Maryja. Zaznaczyła także w swoich przesłaniach, że jest przekazicielką próśb kierowanych do Syna, a modlitwa różańcowa to rozmyślanie zbawczego dzieła Jezusa Chrystusa.

 

„Będę zawsze przy was…“

Wieść o objawieniach gietrzwałdzkich rozniosła się po okolicy bardzo szybko. 6 lipca wizjonerki na polecenie proboszcza zapytały, czego jeszcze oprócz modlitwy życzy sobie Maryja. Wówczas otrzymały klarowną odpowiedź: „Ma tu być wystawiona Męka Boża i umieszczona figura Niepokalanego Poczęcia. Potem można płótno dla uleczenia chorych kłaść u stóp figury”. Figurkę Matki Bożej zamówiono w Monachium, przystąpiono też do zbierania funduszy na budowę kapliczki. Za tę akcję władze niemieckie nałożyły na proboszcza i parafian sporą karę pieniężną. W miarę upływu czasu represje ze strony władz nasiliły się. Pomimo to kapliczka z cegły (stojąca do dziś), szybko została zbudowana. Ówczesny biskup warmiński Filip Krementz 13 sierpnia 1877 roku, w odpowiedzi na pisemną prośbę księdza proboszcza, zezwolił na poświęcenie krzyża i figurki Matki Bożej Niepokalanie Poczętej.

8 września – dzień Narodzin Najświętszej Maryi Panny miał być ostatnim dniem objawień w Gietrzwałdzie. Dzieci usłyszały wówczas: „Nie smućcie się, bo Ja będę zawsze przy was”. W tym dniu odbyła się procesja do źródełka, które miała pobłogosławić Maryja; miała być też postawiona figura Matki Bożej, ale nie nadesłano jej z Berlina. Dotarła na miejsce dopiero 12 września. Poświęcenie figury odbyło się więc 16 września, do Gietrzwałdu przybyło wówczas ok. 15 tys. wiernych. Po nabożeństwie odmówiono różaniec, podczas którego dziewczynki miały objawienie po raz ostatni. Wtedy też Maryja przemówiła, zostawiając wizjonerkom znów to ważne polecenie: „Odmawiajcie gorliwie różaniec”.

 

Stanowisko Kościoła

Biskup Filip Krementz dowiedziawszy się o objawieniach, nakazał 2 sierpnia 1877 r. proboszczowi ks. Augustynowi Weichslowi wyjaśnienie sprawy i spisanie szczegółowego sprawozdania z wydarzeń, które nastąpiły w czasie objawień. Potem wydelegował do Gietrzwałdu kanoników kapituły katedralnej, aby uczestniczyli w nabożeństwach różańcowych, obserwowali stan i zachowanie wizjonerek podczas objawień i sporządzili protokóły ich zeznań oraz zgromadzili obserwacje pielgrzymów i duchownych.

Doniesienia delegatów biskupich potwierdziły, że w objawieniach nie może być mowy o oszustwie i kłamstwie, a dziewczęta zachowują się normalnie. Wyróżniały się one, jak napisano, „skromnością, szczerością i prostotą”.

Prawdziwość objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie zatwierdził 11 września 1977 r. biskup warmiński Józef Drzazga; jest to jedyne objawienie Matki Boskiej w Polsce, mające oficjalną, kościelną aprobatę.

Znaczenie objawień

Pod koniec XIX wieku za sprawą objawień Matki Bożej nastąpiło religijne ożywienie, swoista odnowa moralna, mieszkańców Warmii oraz przybywających pielgrzymów. Pięć lata po wydarzeniach w sprawozdaniu z 27 września 1882 roku ks. Augustyn Weichsel pisał: „nie sama tylko moja parafia, ale też cała okolica stała się pobożniejsza po objawieniach. Dowodzi tego wspólne odmawianie różańca świętego po wszystkich domach, wstąpienie do klasztoru bardzo wielu osób, regularne uczęszczanie do kościoła (...)  Dobre skutki objawień rozprzestrzeniły się wszędzie, przeniknęły także do Królestwa Kongresowego i Rosji (...) Jawnym skutkiem był zwyczaj codziennego w gromadzie odmawiania różańca. Na południowej Warmii różaniec był odmawiany prawie we wszystkich domach, podobnie też w wielu parafiach diecezji chełmińskiej, poznańskiej i wrocławskiej”.

A jak potoczyły się losy wizjonerek? Obie wstąpiły do zakonu sióstr szarytek. Wyjechały do nowicjatu do Paryża. O życiu Justyny ślad urywa się w roku 1897, a Barbara zmarła w Gwatemali 6 grudnia 1950 roku, do końca życia pełniąc posługę misjonarską.

Objawieniami w Gietrzwałdzie żywo zainteresował się bł. Honorat Koźmiński, który z ich inspiracji założył Zgromadzenie Sióstr Służek Najświętszej Marii Panny Niepokalanej.

Przez lata, które upłynęły od czasu objawień, kult Matki Bożej rozwijał się i promieniował coraz dalej. Co roku, szczególnie 29 czerwca, 15 sierpnia i 8 września do Gietrzwałdu przybywały rzesze polskich pielgrzymów ze wszystkich zaborów. Tu zbiegały się ich drogi, tu szukali pokrzepienia. Pielgrzymowali też Niemcy. Napływ pątników skłaniał kolejnych proboszczów do rozbudowy sanktuarium. Po wojnie jego kustoszami zostali księża kanonicy regularni laterańscy. Już w roku 1970 świątynia gietrzwałdzka została podniesiona przez Pawła VI do rangi bazyliki mniejszej. Od kilku lat jest czynny obszerny dom pielgrzyma, gdzie zamknięte rekolekcje odbywają małżonkowie, oazowicze, członkowie wspólnot religijnych…

 

Stąd promieniuje dobro

Z Gietrzwałdu blisko już do granicy obwodu kalingradzkiego i miasta Wilna. Gietrzwałdzki dom pielgrzyma jest więc idealnym punktem przystankowym, gościnną przystanią dla pielgrzymów udających się w tamte strony. A warto zatrzymać się w tym szczególnym dla Polaków miejscu, w którym już od 132 lat wierni dostępują licznych łask. Maryja obdziela nimi przybywających pątników, którzy modlą się, m.in. przed obrazem Matki Boskiej z Dzieciątkiem i przed figurą Niepokalanej Dziewicy, którzy czerpią wodę z cudownego źródełka, słynącą z licznych, udokumentowanych uzdrowień.

Wielką cześć Matce Boskiej Gietrzwałdzkiej oddawał Prymas Polski Stefan kardynał Wyszyński. Odwiedzał to sanktuarium wiele razy. Po raz pierwszy raz w 1950 roku, następnie podczas każdego przyjazdu na Warmię. Na 90-lecie objawień – 10 września 1967 r. koronował cudowny obraz. Padły wtedy znamienne słowa: „Nakładamy na Twoje skronie, Święta Matko Ziemi Warmińskiej, złote korony, abyś będąc Matką – królowała, klękamy przed Tobą w duchu pełnego oddania się Tobie w macierzyńską niewolę, byleby tylko zabezpieczyć Polsce pokój i ducha jedności. Prosimy Cię, naucz nas poddawać się zawsze władczym mocom Ewangelii, miłości Boga i ludzi, wszystkim wymaganiom miłości spełnionej. Pragniemy przychodzić ku Tobie ufni, że Ty zawsze czuwasz, zawsze przyjmujesz, zawsze wysłuchasz”.

I my starajmy się dotrzeć do Gietrzwałdu, by pokłonić się Matce Bożej, by dziękować i prosić o tak wiele.

 

Sanktuarium Maryjne w Gietrzwałdzie

Zakon Księży Kanoników Regularnych Laterańskich
11-036 GIETRZWAŁD
tel. (+4889) 512-31-02 fax 512-34-06

www.gietrzwald.3c.pl/

 

Oprac. na podstawie publikacji ks. Jana Rosłana „Sanktuarium Matki Bożej wGietrzwałdzie”